Przedsiębiorcy znów zapłacą państwu więcej. Od 1 stycznia o kilkadziesiąt złotych wzrosły składki na ZUS. Z drugiej strony rząd chce się zlitować i obniżyć składkę na ubezpieczenie wypadkowe. Tyle tylko, że ulga będzie śmiesznie mała.
Niezależnie od tego, ile zarabiają, samozatrudnieni każdego miesiąca muszą oddawać państwu ponad tysiąc złotych. Od lutego zapłacą jeszcze więcej. To efekt podwyżki stawek na obowiązkowe ubezpieczenia. Wszystko za sprawą bogacenia się Polaków. Przynajmniej statystycznego. To właśnie przeciętne wynagrodzenie jest podstawą do obliczania poziomu składek.
Od 1 stycznia składki na ZUS z uwzględnieniem dobrowolnego ubezpieczenia chorobowego wynoszą 1232,16 zł (bez niego 1166,85 zł). Jeszcze w grudniu, za który przedsiębiorcy płacili w styczniu, kwota wynosiła 1172,56 zł. W lutym trzeba będzie już zapłacić o 59,6 zł więcej. Rocznie daje to kwotę 715,2 zł, którą dodatkowo oddadzą państwu przedsiębiorcy.
Za co płacimy?
Po rozbiciu składki na jej części składowe okaże się, że za ubezpieczenie zdrowotne gwarantujące dostęp do świadczeń opłacanych przez NFZ samozatrudnieni zapłacą o 22,66 zł więcej niż przed rokiem. Z kolei budżet ZUS przeznaczony na renty i emerytury zasilą kwotą wyższą o 34,3 zł.
Ze względu na opłacanie ich "wstecznie" - np. za styczeń płaci się w lutym - pierwszy przelew na wyższą kwotę musi trafić na konto ZUS w lutym. Terminem, do którego pieniądze muszą zostać zaksięgowane, jest 10. dzień miesiąca. Ponieważ w lutym przypada on w sobotę, środki muszą znaleźć się na koncie państwowego ubezpieczyciela najpóźniej w poniedziałek 12 lutego. To właśnie ten termin powoduje, że przelew najlepiej zlecić jeszcze w piątek 9 lutego.
- Zdarzyło mi się odebrać z ZUS informację o tym, że na moim koncie brakuje wpłaty, choć zleciłem przelew. Nie tylko ja się z tym spotkałem. Ze względu na fakt, że system ZUS nie działa błyskawicznie, pieniądze wysyłane nawet z samego rana dziesiątego są księgowane z niewielkim opóźnieniem - mówi nam Adam, który od 4 lat prowadzi jednoosobową firmę z branży IT. Szybko dodaje, że ma nadzieję, iż nowy sposób wpłat, który działa od stycznia, poprawi tę sytuację. Zakład założył bowiem wszystkim płatnikom indywidualne konta, na które wpłacane są składki, a to powinno pozwolić na łatwiejsze i szybsze księgowanie.
Prezent
Rząd szykuje także dla najmniejszych przedsiębiorców "wielkanocny prezent". Od 1 kwietnia może spaść wysokość obowiązkowej składki na ubezpieczenie wypadkowe. Dzięki temu samozatrudnieni już w maju, gdy będą opłacać składkę za kwiecień, oszczędzą... 3,47 zł.
Nawet tak niewielka obniżka nie jest jednak pewna. To dopiero propozycja Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, która została skierowana do uzgodnień z innymi resortami. Kierowane przez Elżbietę Rafalską ministerstwo chce, by stawka dla najmniejszych firm (zatrudniających do 9 osób) wynosząca obecnie 1,8 proc. spadła do 1,57 proc. To ta różnica pozwoli samozatrudnionym na niewielkie oszczędności. Większe odczują najmniejsi pracodawcy, którzy będą głównym beneficjentem zmiany.
Kto zyska? Kto straci?
Dla każdego, kto zatrudnia pracownika, składka wypadkowa stanowi dodatkowy koszt zatrudnienia i jest wyliczana od wysokości pensji brutto. By zrozumieć, na jakie oszczędności mogą liczyć więksi przedsiębiorcy, wyobraźmy sobie firmę, która zatrudnia 9 pracowników i płaci każdemu z nich 4 tys. zł brutto miesięcznie. Po wprowadzeniu zmiany zaoszczędzi przez 12 miesięcy 561,6 zł - zamiast przelewać na konto ZUS składkę w wysokości 1,8 proc., będzie przelewał ją w wysokości 1,57 proc.
Zmiana jest więc niewielka, ale widoczna w skali całego rynku. Z szacunków resortu rodziny wynika, że przez 3 lata obowiązywania nowego poziomu stawek ubezpieczenia, w firmach zostanie dzięki temu łącznie 958 mln zł.
Warto dodać, że nie we wszystkich. Przedsiębiorstwa zatrudniające przynajmniej 10 osób będą bowiem płacić ubezpieczenie w oparciu o profil swojej działalności. Dla każdej z nich ministerstwo ustala inny poziom składki - maksymalny sięgnie 3,33 proc.
Więcej niż dotychczas zapłacą m.in. przedsiębiorstwa z sektora rybołówstwa czy świadczące usługi na rzecz górnictwa. Mniej państwu oddadzą firmy z branży wydobywczej - zajmujące się zarówno kopalinami, jak i węglowodorami. Resort chce wspomóc także przedsiębiorstwa meblarskie, które są jednym z silników eksportu całej gospodarki.