Jak informuje "Rzeczpospolita", wśród pracowników panuje duża nieufność wobec słów Jarosława Gowina.
Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu powiedział on w programie "Tłit" Wirtualnej Polski, że jego Porozumienie nie poprze zniesienia limitu 30-krotności składek. I to mimo faktu, że taki ruch PiS zapisał w przyszłorocznym budżecie.
Później również rzecznik rządu Piotr Muller sugerował, że być może rząd wycofa się z tego pomysłu.
Ale to pracowników nie przekonuje. A chodzi o naprawdę sporą grupę osób, bo według danych ZUS - nawet 370 tys. pracowników, czyli około 1 proc. wszystkich Polaków.
Według danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, wysokość limitu w pierwszej połowie roku przekroczyło 64 tys. osób. Gdyby nie limit, to zapłaciliby o 1,6 mld zł więcej składek. Średnio - 25 tys. zł na głowę.
Kto ucierpi? Przede wszystkim zawody innowacyjne - informatycy, technologowie, automatycy. Szacuje się, że w sektorze nowoczesnych usług dla biznesu zmiana dotknie 40 proc. pracowników. Ale jak podkreśla "Solidarność", niższe pensje mogą dostać również najlepiej zarabiający górnicy.
Eksperci wskazują, że taka decyzja mogłaby obniżyć konkurencyjność naszego kraju względem innych państw regionu.
Dlatego rozważane są inne scenariusze. Oprócz pozostawienia limitu w grę wchodzi też jego podniesienie. Na przykład do 40-krotności. Wtedy zmiany dotknęłyby mniejszej liczby pracowników.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl