Mali i średni przedsiębiorcy mogą nie wypracować minimalnej emerytury, jeśli zdecydują się płacić niższe składki - informuje "Dziennik Gazeta Prawna". Rząd o tym nie wspomina, przy czym mocno promuje ulgi dla firm. Program, nazywany 500+ dla przedsiębiorców, oznacza z założenia tak naprawdę 500 minus. Dokładnie tyle mniej mają płacić na składki ZUS przedsiębiorcy którzy spełnią dwa kryteria - nie generują przychodu wyższego niż 10 tys. zł miesięcznie, a dochodu - 6 tys. zł.
Jednak powszechny system emerytalny określa wysokość świadczenia w zależności od kapitału zgromadzonego na indywidualnych kontach w ZUS i OFE. Jeśli w momencie osiągnięcia wieku emerytalnego wyliczone świadczenie okazuje się niższe od ustawowej emerytury minimalnej, to ZUS dopłaca do tej wysokości, ale pod warunkiem osiągnięcia wymaganego stażu pracy: dla kobiet 20 lat, dla mężczyzn - 25.
Niestety, istnieje jeszcze zasada proporcjonalności, na której opiera się cały system. Zgodnie z art. 87 ust. 3 ustawy o emeryturach i rentach przy obliczaniu okresów składkowych miesiące, w których składki były obliczone od podstawy niższej niż minimalna pensja, uwzględnia się tylko częściowo.
- Przykładowo: jeżeli składka jest odprowadzana przez cztery miesiące w kwocie wyliczonej od połowy minimalnego wynagrodzenia, to do okresu składkowego nie liczy się czterech miesięcy, lecz tylko dwa – wyjaśnia w "DGP" Bogusława Nowak-Turowiecka, niezależny ekspert ubezpieczeniowy. Analogicznie, jeśli przedsiębiorca przez 20 lat będzie opłacał "preferencyjne" składki, czyli obniżone rządowym programem o 500 zł, to dla osiągnięcia minimalnej emerytury będzie musiał pracować dłużej, nawet o 10 lat, bo do okresu składkowego zaliczy tylko 10, albo na koniec życia dostanie groszowe świadczenie emerytalne.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl