Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zajmie się dziwną transakcją Rafała Brzoski – obiecuje w rozmowie z money.pl wiceminister Stanisław Szwed. Właściciel InPostu na początku sierpnia sprzedał swoją spółkę Bezpieczny List za 10 tys. zł firmie Tenes One. Do transakcji doszło na chwilę przed wypłatą pensji 1200 pracownikom.
- Tego konkretnego przykładu nie znam. Nie odniosę się do niego. Jest jednak problem z upadłościami. (...) To kwestia nie kodeksu pracy, a wymiaru sprawiedliwości – mówi Stanisław Szwed.
Wiceminister przyznaje, że wie o sytuacjach, w których osoby tworzące spółki, odnajdują się w innym kraju. Odnosząc się do transakcji związanej z Bezpiecznym Listem, obiecał pomoc. - Sprawdzę to. Do ministerstwa i do mojego departamentu nic takiego nie wpłynęło - zaznacza wiceminister.
Sprawa wypłynęła pod koniec sierpnia. Na kilka dni przed wypłaceniem pensji pracownikom InPost za 10 tys. zł sprzedał swoją spółkę-córkę Bezpieczny List. Zatrudnionych było w niej co najmniej 1200 osób. Listonosze zamiast pieniędzy, otrzymali wypowiedzenia. Właściciel InPostu Rafał Brzoska powiedział money.pl, że poprosił nowego właściciela o wyjaśnienia, ale jednocześnie odciął się od sprawy, przekonując, że on ze swoimi byłymi pracownikami nie ma już nic wspólnego.
Według danych z Krajowego Rejestru Sądowego nabywca bezpiecznego Listu Tenes One działa w wielu branżach. Jest to zarówno wydawanie gazet, jak i działalność budowlana czy sprzedaż hurtowa leków oraz paliw. Czym się zajmuje? Nie wiadomo. Firma, która przejęła 1200 pracowników InPostu nie ma swojej strony internetowej, a jej główna siedziba to wirtualne biuro na Domaniewskiej. Z pracownikami komunikuje się przez Facebooka.
Jej prezesem jest 33-letni Michał Lesiak. Poza byciem właścicielem w Tenes One, ma udziały w innych niewielkich spółkach: Enterprise Nine, Finolu Two czy Mac Point. Większość siedziby ma w wirtualnych biurach, nie udało się nam też ustalić, czym dokładnie się zajmują.
- Od nowego właściciela listonosze zamiast wyrównania dostają wypowiedzenia. Jeśli do tego dołożymy śmiesznie niską kwotę 10 tys. zł, za jaką został oddany Bezpieczny List, cała sprawa wydaje się etycznie niezwykle śliska. To ewidentna próba pozbycia się zobowiązania wobec pracowników - powiedziała money.pl Maria Świetlik z Inicjatywy Pracowniczej.