- Na Chiny jest tylko jeden sposób: długoletnie relacje między firmami. To trudny rynek - mówi Michał Jezioro w rozmowie z money.pl. Wiceprezes KGHM jest sceptycznie nastawiony do hurraoptymizmu związanego z budową Nowego Jedwabnego Szlaku. Przestrzega, że nikt nie będzie tu dobrym wujkiem dającym pieniądze i nieoczekującym zysku.
Obecnie KGHM odpowiada za połowę polskiego eksportu do Państwa Środka. Michał Jezioro przyznaje, że polskie firmy mają potencjał zaistnieć na tamtym rynku, ale muszą się do tego przygotować.
- Ja tu na panelach doradzałem wchodzenie w nisze, które są nieodkryte, nieznane - mówi money.pl. Jak dodaje, nawet polski produkt flagowy, czyli spożywki, rodzi wiele problemów związanych z transporterem, przechowywaniem czy certyfikacją.
Przywołuje tu Bakomę, która sprzedaje w Chinach swoje produkty z bardzo niską marżą. Samo wejście na rynek też nie obyło się bez problemów.
- Prosty przykład dla polskiego mleka: opakowania musi być twardsze. Chińczycy gdy je transportują, to nim rzucają i opakowania się rozwalają. Kartony na Chiny muszą być takie, jak u nas były za komuny - mówi Jezioro.
W jego opinii choć projekt Nowego Jedwabnego Szlaku jest niezwykle ciekawy, to radzi patrzeć na niego z ostrożnością. Wskazuje tu na Węgry, które w ramach jednych z pierwszych inwestycji realizowanych przez Chińczyków, wybudowali całą infrastrukturę za kredyty w juanach. A teraz mają problem z ich spłacaniem, bo linie kolejowe czy porty nie są wysokomarżowym biznesem.
- Trzeba mieć świadomość, że jeśli bierze się pieniądze na kredyt od innych krajów, to trzeba mieć taki koncept, który będzie to spłacał - mówi money.pl Michał Jezioro.
Jak dodaje, "nasze podejście do Azji jest nacechowane naiwnością i niezrozumieniem". Ostrzega więc, że nawet tak duży projekt jak Nowy Jedwabny Szlak, niekoniecznie może przynieść nam tylko korzyści.