Ponad 45 mln zł ma do oddania najbardziej zadłużony konsument zgłoszony do KRD. Długi 17 kolejnych dają sumę ponad 122 mln zł. Kim są? Jak do nich nie dołączyć? - Biorąc kredyt nie możemy wierzyć, że jakoś to będzie - mówi money.pl Adam Łącki, prezes Krajowego Rejestru Długów.
Dokładnie 45,3 mln zł. Tyle do oddania ma rekordzista notowany w Krajowym Rejestrze Długów. Jak do tego doszło? Skąd ta potężna kwota?
Jak mówi prezes Łącki, niestety takie szczegóły nie są znane. Podobnie jak miasto, z którego pochodzi. Wiadomo jedynie, że 40-latka na listę nierzetelnych płatników wpisał sąd. Gdy do jego zadłużenia dodamy niespłacone zobowiązania kolejnych rekordzistów z każdego polskiego województwa, da to 122 mln zł.
Wprawdzie na pierwszym miejscu jest mężczyzna, jednak na drugiej lokacie znalazła się przedstawicielka płci pięknej.
- Kolejna najbardziej zadłużona ma zobowiązania w wysokości 11,3 mln zł. Jeżeli spojrzymy na strukturę płci najbardziej zadłużonych obecnych w KRD, okaże się, że 13 z 17 to przedstawiciele rodu męskiego - zauważa Łącki.
Jak wpadli w spirale zadłużenia? Jak zazwyczaj się to dzieje, bez znaczenia o jak wielkich sumach mówimy? W ocenie prezesa zbyt często zwodzi nas optymizm.
- W pierwszej kolejności powinniśmy oszacować swoje możliwości. Kiedy zaciągamy pierwszy kredyt czy pierwszą pożyczkę. Zastanówmy się, czy będzie nas stać regulować to zobowiązanie, kiedy nasza sytuacja ulegnie pogorszeniu - radzi Adam Łącki.
Na pewno nie powinniśmy na spłatę przeznaczać 80-90 proc. naszych dochodów wierząc, że jakoś to będzie. W każdej chwili może się przecież przydarzyć choroba, możemy też stracić pracę. Co jednak robić, kiedy jest już za późno i spirala zadłużenia zaciska nam się na szyi?
Jak przekonuje prezes Łącki, najgorsze jest wtedy zaciąganie kolejnych kredytów, by spłacić te, które już mamy.
- Przede wszystkim powinniśmy rozmawiać z naszym wierzycielem. Tak, by rozłożyć to zadłużenie w sposób, który będziemy mogli regulować - radzi prezes Łącki.