Ministerstwo rodziny, pracy i polityki społecznej chce pomóc osobom prowadzącym działalność gospodarczą obniżając ZUS w trzecim roku działalności. Problem w tym, że nowe rozwiązania nie obejmą już funkcjonujących firm. A to sprawia, że nikomu nie będzie się opłacało w tym roku otwierać działalności. - Inaczej się nie da. Potrzeba czasu na zmiany w systemie ZUS - mówi money.pl Elżbieta Rafalska.
Dziś przez pierwsze dwa lata działalności przedsiębiorcy mogą opłacać niższy ZUS. Zamiast ponad 1100 zł, płacą około 500 zł (200 zł na ubezpieczenia społeczne i niemal 300 zł na ubezpieczenie zdrowotne). Teraz Ministerstwo Rodziny Pracy i Polityki Społecznej proponuje kolejną zmianę. W trzecim roku ZUS nadal byłby obniżony i wynosiłby w sumie około 800 zł.
- Widzieliśmy, że działalność po tym dwuletnim okresie preferencyjnym kończyła się. Firmy były zamykane. Potrzeba jest wydłużenia tego pasu startowego - tak Elżbieta Rafalska tłumaczy money.pl, skąd nowy pomysł.
Problem w tym, że ten "dodatkowy asfalt lotniska" będzie dotyczył tylko tych firm, które zostaną założone już w czasie obowiązywania nowego prawa. Ustawa ma wejść w życie od 1 stycznia 2018 roku. A to oznacza, że do tego czasu działalności gospodarczej nie opłaca się zakładać. Z kolei już istniejące firmy mogą poczuć się oszukane, bo jeśli w styczniu 2018 roku stukną im dwa lata istnienia, to będą musiały płacić pełny ZUS.
Minister Rafalska powód tego absurdu tłumaczy problemami informatycznymi w ZUS. Według niej ten miałby jedynie miesiąc na zmiany swoich systemów, bo z kalendarza legislacyjnego wynika, że w najlepszym wypadku ustawa zostanie podpisana przez prezydenta w grudniu.
- Gdybyśmy chcieli zaproponować ten mechanizm już istniejącym firmom, to proponowany termin wejścia ustawy w życie zostałby przesunięty na 1 stycznia 2019 roku - tłumaczy Rafalska.
Jak dodaje, projekt jest w uzgodnieniach resortowych. Możliwe więc, że w trakcie prac przepisy zostaną zmienione, ale minister stwierdza, że "nie przeskoczy przeszkody w postaci systemów informatycznych ZUS".
To nie jedyny problem z nową ulgą dla firm. Tę samą ustawę zmieniać chce też Ministerstwo Rozwoju. Od kwietnia proceduje ono przepisy znoszące ryczałtowy ZUS dla mikroprzedsiębiorców o przychodach do 5 tys. zł. Minister Rafalska twierdzi jednak, że tego projektu... nie ma.
- Nie ma takiego projektu, nie ma go w dalszym procedowaniu - stwierdza. Wyjaśnia też, że choć jest o nim głośno w mediach, to od kilku miesięcy de facto jego wprowadzenie nie jest już rozważane.
Skąd całe zamieszanie? Słowa minister sugerują, że to po prostu resortowa wojna jej i wicepremiera Morawieckiego.
- My przygotowaliśmy swoją propozycję, nasze rozwiązanie. Jestem w obszarze swoich kompetencji. Nowelizacja dotyczy zmiany ustawy o ubezpieczeniach społecznych. Jeżeli Rada Ministrów albo Komitet Stały uzna bezzasadność, to projekt nie będzie procedowany - mówi minister rodziny, pracy i polityki społecznej.
Jak dodaje, mały ZUS nieograniczony w czasie budzi jej sprzeciw. Tłumaczy, że może dojść do sytuacji, że osoby działające w tym systemie nigdy nie uzbierają pieniędzy na minimalną emeryturę.
Rafalska boi się też, że mały ZUS doprowadzi do rezygnacji z etatów. Wtedy ta ulga stanie się nowym rodzajem śmieciówki.