Swoje sobotnie wystąpienie Jarosław Kaczyński rozpoczął od odniesienia się do słów Donalda Tuska. Lider Platformy Obywatelskiej kilka godzin wcześniej stwierdził, że Polska ma zablokowane fundusze unijne przez politykę obozu rządzącego. – My wszyscy jesteśmy tego ofiarami. Więc czas najwyższy, żeby pan skapitulował przed opinią publiczną, podpisał ten akt pisowskiej kapitulacji i oddał pieniądze Polakom – stwierdził polityk opozycji.
W odpowiedzi Jarosław Kaczyński przyznał, że Donald Tusk (jego imienia nie chciał wymawiać, lecz z kontekstu było wiadomo, o kogo chodzi) ma rację w kwestii, że "władza powinna być ciepła". Dodał, że jeżeli miarą "ciepłej władzy" jest zabezpieczenie socjalne obywateli, to obecnie rządzi "najcieplejsza władza".
Gdybyśmy kontynuowali politykę naszych poprzednich, na rozkradanie kraju, VAT-u, paliwa i wielu innych rzeczy to pieniędzy na politykę, którą prowadzimy w sferze socjalnej, inwestycyjnej, wyrównywania szans, byśmy nie mogli prowadzić – ocenił prezes PiS.
Brakowi KPO winna jest opozycja
Następnie odniósł się do zarzutu, że polityka jego ugrupowania blokuje fundusze unijne Polsce i Polakom. – My nie jesteśmy niczemu tutaj winni, winni są ci, którzy nieustannie podpuszczali tam (w Brukseli – przyp. red.), podnosili rękę pod różnymi uchwałami przeciwko nam, ale przede wszystkim szczuli, szczuli i jeszcze raz szczuli. To jest niesłychane – stwierdził Jarosław Kaczyński.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak zaznaczył, nie ma nigdzie takiej sytuacji, jak w Polsce, gdzie opozycja jest "antypaństwowa i antynarodowa". – Ale jeżeli mówimy już o długach, to tak: oni mają rzeczywiście dług za te setki miliardów zł, które Polska straciła z powodu tego, że oni tolerowali gigantyczne złodziejstwo – grzmiał lider obozu rządzącego.
Nie mam żadnych dowodów na to, że osobiście na tym – mówię o politykach – korzystali. Ale mam też i doświadczenie życiowe, i ci z państwa, którzy są ludźmi bardziej doświadczonymi, sądzę, że mogą sobie coś na ten temat pomyśleć. Ja też sobie myślę, ale powiedzieć nie mogę – stwierdził Jarosław Kaczyński.
Walka z inflacją bez bezrobocia
Podkreślił też, że za czasów ich poprzedników płaca minimalna była na poziomie 4-5 zł za godzinę (obecnie 19,70 zł). W jego ocenie to pokazuje, która władza jest naprawdę "ciepła".
Nie zabrakło też tematu inflacji, która w październiku, według wstępnego szacunku Głównego Urzędu Statystycznego, wyniosła 17,9 proc. Podkreślił od razu, że jest ona efektem kryzysu zewnętrznego, napływającego do Polski. – Można z nią walczyć terapią szokową (...). Tylko żeby to spowodowało, że mielibyśmy ogromne bezrobocie, spadek popytu, spadek PKB i znów byśmy przez lata to odrabiali – ocenił.
Dalej stwierdził, że należy prowadzić politykę, która z jednej strony "będzie jakoś ograniczać poziom inflacji", ale z drugiej strony nie spowoduje wzrostu bezrobocia i uderzenia w "gospodarkę realną", na którą – jak tłumaczył prezes PiS – składają się: fabryki, zakłady usługowe, a oprócz tego są różne mechanizmy finansowe oparte np. o kredyty. – I to właśnie, można powiedzieć, "trzeszczy" – stwierdził.
Podkreślił, że rząd próbuje przeciwdziałać skutkom inflacji, np. poprzez obniżenie cen energii, czy podatków. Innym krokiem jest ściąganie pieniędzy z rynku, choć, to "trudno idzie", gdyż banki – według polityka – stawiają opór.
Bo chodzi o to, żeby banki podniosły wyraźnie oprocentowanie wkładów, ale nie tylko nowych wkładów, ale także starych, żeby mniej opłacało się zabierać i kupować, a bardziej opłacało wkładać pieniądze. Ale tutaj też uzyskujemy pewne sukcesy – stwierdził Jarosław Kaczyński.
Przypomniał też, że Narodowy Bank Polski podnosi stopy procentowe (choć na ostatnim posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej tego nie zrobiła), choć podkreślił, że robi to "z dużym umiarem" ponieważ "zależy mu na ludziach, którzy są zadłużeni".
Przyznał, że chociaż mamy wysoką inflację, to jednak mamy też wysoki wzrost płac. Stwierdził zarazem, że niedawno poziom inflacji wyprzedził nieznacznie wzrost płac. W jego ocenie symetryczne podnoszenie płac "to jest zadanie w gruncie rzeczy niewykonalne".
Idzie atomizacja energetyki, ale węgiel zostaje
Następnie przypomniał, że pierwszą elektrownię atomową w Polsce zbudują Amerykanie, drugą – Koreańczycy. Natomiast podkreślił, że co do trzeciej elektrowni decyzje jeszcze nie zapadły, choć zgłaszają swoje ambicje Francuzi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jarosław Kaczyński pochwalił swoje ugrupowanie i podkreślił, że można mówić o nowym etapie rozwoju naszej energetyki, ale nie oznacza to, że Polska zrezygnuje ze "starych źródeł".– Musimy mieć także swój zasób energetyczny i my wiemy, że tym zasobem jest po prostu węgiel – ocenił.