Ceny ropy mają za sobą już dziewiąty tydzień wzrostów na światowych giełdach. Po południu w poniedziałek (25.10.) baryłka surowca z USA była wyceniana 1 proc. wyżej niż w piątek, czyli na poziomie około 84,6 dolarów. A jeszcze dwa miesiące temu kosztowała około 61 dolarów.
W oczywisty sposób przekłada się to na koszt tankowania na polskich stacjach paliw. Cena litra benzyny 95-oktanowej w ciągu tych dwóch miesięcy podskoczyła z 5,72 do 5,93 zł. A prognozy ekspertów e-petrol.pl wskazują, że w tym tygodniu stawki mogą sięgnąć 5,94-6,10 zł.
Równocześnie olej napędowy zdrożał z 5,42 do 5,94 zł i w najbliższych dniach może znaleźć się w przedziale od 5,96 do 6,12 zł.
Goldman Sachs straszy. 110 dolarów za baryłkę
Niestety, nic nie wskazuje na to, że ropa naftowa na światowych giełdach mogłaby szybko stanieć. Co więcej, analitycy jednego z największych amerykańskich banków inwestycyjnych Goldman Sachs (GS) ostrzegają, że będzie jeszcze drożej.
"Podnieśliśmy naszą prognozę cen ropy naftowej, uznając, że rynek jest nie tylko cyklicznie napięty, ale również strukturalnie niedostatecznie zaopatrzony. Wspólnym czynnikiem wpływającym na nasze krótko- i długoterminowe nastawienie jest wyższa od konsensusu prognoza popytu" - czytamy w raporcie GS.
Zdaniem analityków istnieje kilka przesłanek, które mogą zwiastować dalszy wzrost cen ropy, nawet powyżej przewidywanego obecnie przez bank poziomu 90 dolarów.
Czytaj więcej: Ile możemy kupić benzyny? Internauci zgasili wiceministra
Spodziewają się, że niebawem popyt na ropę osiągnie poziom sprzed pandemii. Mowa o około 100 milionach baryłek dziennie. M.in. dlatego, że coraz bardziej widoczna jest rezygnacja z gazu na rzecz ropy w energetyce. Kolejny czynnik - wskazywany przez GS - to ożywienie transportu lotniczego.
"W związku z tym, przy założeniu że OPEC+ będzie kontynuował obecną ścieżkę wzrostu wydobycia o 400 tys. baryłek dziennie co miesiąc, cena ropy musiałaby osiągnąć 110 dolarów w pierwszym kwartale 2022 roku, aby zrównoważyć rynek" - oceniają eksperci Goldman Sachs.
Benzyna po 6,50 zł? To czarny scenariusz
Co by to oznaczało dla cen paliw w Polsce? - Na pewno znalazłyby się mocno powyżej 6 zł. Myślę, że spokojnie w granicach 6,50 zł - ocenia w rozmowie z money.pl Grzegorz Maziak, główny ekonomista e-petrol.pl.
Przyznaje, że nie można wykluczać scenariusza nakreślonego przez Goldman Sachs, ale sam nie spodziewa się aż tak drogiej ropy.
- Mam cichą nadzieję, że kraje OPEC zrewidują swoją politykę dotyczącą wydobycia i poluzują ograniczenia. Producentom ropy aż tak wysokie ceny surowca w dłuższej perspektywie też nie służą - wskazuje ekspert e-petrol.pl.
Wzrost cen wyhamuje też, gdy unormuje się sytuacja na rynku innych surowców takich jak gaz czy węgiel. Pytanie tylko, kiedy to się stanie? Według Maziaka ropa raczej nie przebije aż tak szybko poziomu 100 dolarów.
Dodaje, że wysokie ceny paliw w dłuższej perspektywie mogłyby wyhamować wzrost gospodarczy. I sam ten fakt jest skutecznym mechanizmem korygującym, choć cały proces zajmuje dużo czasu.