"Bezpośrednią przyczyną ujemnych cen ropy naftowej był brak chętnych do kupna kontraktów terminowych z dostawą na maj, przy jednoczesnym terminie zapadalności kontraktów (konieczność ich sprzedaży). Niewątpliwie, można powiedzieć, że ceny ropy Brent szukają swojego dna. W końcówce lat 90. poprzedniego stulecia, ceny ropy Brent oscylowały wokół 15 USD za baryłkę. Od maja powinny wejść w życie limity produkcji państw zrzeszonych wokół tzw. OPEC+. Wydaje się zatem, że minimum za baryłkę wyniesie pomiędzy 15 a 20 USD, jednak jak widać, sytuacja jest bardzo dynamiczna" - powiedział Łapiński, cytowany w komunikacie.
Według niego, obecne ceny ropy nie pokrywają kosztów jej wydobycia. Utrzymujący się taki stan doprowadzi do radykalnego ograniczenia światowej produkcji ropy. To z kolei w dłuższej perspektywie, przy odbudowującym się popycie, może wywindować ceny ropy na dużo wyższe poziomy.
"Reasumując, sądzę, że czeka nas okres dużej zmienności cen. Najbliższe miesiące to będzie bardzo trudny czas dla producentów ropy i krajów, których budżet uzależniony jest od przychodów ze sprzedaży 'czarnego złota'. Czeka nas spadek cen hurtowych i detalicznych paliw płynnych. W ciągu kilku tygodni na rynku powinna na dłużej zagościć cena poniżej 3,5 zł za litr paliwa. W dłuższej perspektywie wszystko zależy od notowań ropy i waluty" - podsumował.
Spółka Anwim od 2009 roku zarządza niezależną siecią stacji paliw pod marką Moya, która na koniec 2019 r. liczyła 240 placówek i była szóstą największą siecią stacji paliw w Polsce. Plany zakładają powiększenie sieci do 350 obiektów do 2023 r.