Polska nie jest zbyt mocnym graczem na rynku motoryzacyjnym. Kilka lat temu była szansa, aby na salony wjechała Hussarya (na zdjęciu) stworzona przez polską Arrinerę. Pod koniec 2016 roku w prezentacji tego superauta uczestniczył nawet Mateusz Morawiecki (wtedy wicepremier, minister rozwoju i finansów).
- Od czasów dwudziestolecia międzywojennego w dziedzinie przemysłu samochodowego nie zrealizowano w Polsce niczego na tak wysokim poziomie. Arrinera Hussarya to przykład polskiego samochodu wyścigowego, który może konkurować z najbardziej uznanymi i doświadczonymi markami. To także wyjątkowa wizytówka polskiej technologii i polskiego eksportu - twierdził w listopadzie 2016 roku wicepremier Morawiecki.
Okazuje się, że obecny premier rządu nie ma nosa do motoryzacji. Bo z zapowiedzi superauta niewiele wyszło. Tak jak z zapowiedzi miliona aut elektrycznych.
Czytaj więcej: "Paragony grozy" będą normą. Rosną ceny i wydatki Polaków
Spółka dość szybko popadła w tarapaty finansowe. W pewnym momencie długi były tak duże, że projekt superauta został zawieszony. Choć były próby jego reaktywacji, teraz wydaje się, że to już koniec marzeń. A przynajmniej nie zrealizuje ich Arrinera.
Arrinera szuka nowej drogi
Zarząd w oficjalnym komunikacie poinformował o rozpoczęciu przeglądu opcji strategicznych dotyczących przyszłości. W pierwszej kolejności bierze pod uwagę zmianę przedmiotu działalności, choć zastrzega, że nie jest to jedyny scenariusz.
O ostatecznych decyzjach Arrinera ma poinformować jak tylko zapadną.
Równocześnie władze spółki przyznały się do ważnej transakcji, która miała miejsce już w połowie grudnia 2020 roku, a o której zarząd do tej pory milczał. Chodzi o sprzedaż ponad 2 mln akcji (98 proc.) spółki Arrinera Technology. W efekcie nie ma już w niej żadnych udziałów.
Arriera sprzedała akcje za 5 mln 117 tys. zł. Cała ta kwota została już rozdysponowana. Pieniądze poszły w całości na spłatę długów.
Dlaczego blisko pół roku firma zwlekała z ujawnieniem tej informacji? Zarząd mówi tylko o problemach organizacyjnych, ale nie zdradza szczegółów.
Wiosenne porządki
Widać, że to początek porządków, jakie przeprowadza Arrinera. Zarząd poza kilkoma mniej istotnymi komunikatami praktycznie milczał od połowy 2019 roku. Nie publikował m.in. raportów finansowych. Teraz nie tylko przyznał się do sprzedaży akcji i przeglądu opcji strategicznych. Zapowiedział, że zamierza "przygotować i opublikować zaległe raporty okresowe i uporządkować sytuację prawną, finansową i organizacyjną".
Odbudować zaufanie inwestorów będzie jednak trudno. Szczególnie u wszystkich tych posiadaczy akcji, którzy od czerwca 2019 roku nie mogą spieniężyć swoich udziałów, bo handel akcjami Arrinery na giełdzie NewConnect został wstrzymany.
Teoretycznie jedna akcja Arrinery warta jest w tej chwili około 10 groszy. Przed zawieszeniem chodziły po prawie 50 groszy, a w szczycie zainteresowania superautem pięć lat temu po kilkanaście złotych.