Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Materiał sponsorowany przez Currency One

Atak Hamasu a rynki finansowe - jak aktualnie wygląda sytuacja?

Podziel się:

W zeszłym tygodniu na rynkach obserwowaliśmy niebezpieczną tendencję wychodzących na wieloletnie szczyty rentowności obligacji. Obecnie udało się zejść kilkanaście punktów bazowych w dół. Jest to efekt po pierwsze odreagowania ostatnich wzrostów, po drugie przeniesienie uwagi inwestorów w inne segmenty rynku, spowodowane choćby atakiem Hamasu na Izrael.

Atak Hamasu a rynki finansowe - jak aktualnie wygląda sytuacja?
(materiały partnera)

Krwawa sobota

7 października wczesnym porankiem palestyński Hamas rozpoczął jeden z najbardziej krwawych ataków na Izrael w historii. W zależności od źródeł w ciągu dwóch dni weekendu zostało wystrzelonych od 3 do ponad 5 tysięcy rakiet. Do tego bojownicy wdarli się na terytorium wroga, zajmując posterunki przygraniczne oraz zabijając i porywając setki obywateli Izraela. Na reakcję premiera Netanjahu świat nie musiał długo czekać i w zaledwie kilkanaście godzin po ataku przeprowadzono masową mobilizację, powołując 300 tysięcy rezerwistów. Jednocześnie rozpoczęto naloty z powietrza na Strefę Gazy. Obecnie Izrael jest gotowy do rozpoczęcia operacji lądowej i prawdopodobnie niebawem ona nastąpi. Skala uderzenia, sposób jego przeprowadzenia i co w sumie ważniejsze przygotowania, wskazują jednak, że Hamas nie działa sam, z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że jest wspierany przez Iran. A to oznacza, że stoimy właśnie u progu poważniejszego konfliktu, który kolejny raz zatrzęsie całym regionem Bliskiego Wschodu.

Rynek na chłodno

Po pierwszych doniesieniach z Izraela można było się spodziewać paniki na rynkach po poniedziałkowym otwarciu. Jest to newralgiczny rejon świata, który już niejednokrotnie zatrząsł globalnymi rynkami. Najbardziej jaskrawym przykładem jest oczywiście wojna Jom Kippur, która wywołała jedno z największych załamań na giełdach w historii, a później także wieloletni problem z inflacją. Tym razem jednak rynki przynajmniej na razie reagują w wyważony sposób. Oczywiście podczas poniedziałkowego otwarcia mieliśmy do czynienia z lukami praktycznie na wszystkich wykresach. Ich skala oraz przede wszystkim dalsze zachowanie inwestorów, pokazują jednak, że paniki tak naprawdę nie było. Na pewno duża w tym rola kalendarza i fakt, że do ataku doszło w weekend. Emocje zdążyły przez dwa dni trochę opaść, rynek miał czas, by się oswoić z tymi wydarzeniami, więc nie było presji natychmiastowej wyprzedaży. Co bardzo ważne, do tego momentu konflikt nie rozlał się na inne państwa, choć to ryzyko wciąż nad inwestorami wisi. Największe obawy budziła oczywiście ropa, ostatecznie otworzyła się ona z dwu dolarową luką w górę, po czym zyskała kolejne ponad dwa dolary w dość krótkim czasie, by później ustabilizować się w okolicach 85 $ dla odmiany WTI i 87$ dla Brent.

Wsparcie dla obaw

Mimo że krótkoterminowo reakcja rynków była dość ograniczona, nie oznacza to, że ominą nas długoterminowe konsekwencje. Przede wszystkim kolejny konflikt zbrojny i to w tak strategicznym regionie, zwiększa napięcie geopolityczne na świecie. Dość szybko pojawiły się spekulacje, że całe zamieszanie będą chciały wykorzystać Chiny, podsycając napięcie z Tajwanem. Na razie nic takiego się nie wydarzyło, jednak sentyment został zmącony. Wydarzenia z weekendu zatrzymały także intensywny trend spadkowy na ropie, który dawał spore nadzieje, na wsparcie w walce z inflacją. Jeżeli Iran oficjalnie stanie się stroną w konflikcie, czarne złoto znów może poszukać lokalnych (jak nie historycznych) szczytów. Byłby to także cios dla globalnej gospodarki, która balansuje na granicy recesji.

Czy budżet wytrzyma?

Kolejnym źródłem obaw są amerykańskie wydatki. Izrael już zdążył poprosić o wsparcie USA, a prezydent Biden zasygnalizował chęć pomocy. Oznacza to, że do potężnych wydatków amerykańskiej administracji, oraz równie potężnej pomocy, która wciąż płynie na Ukrainę, dochodzi nam kolejny wartki strumień wydawanych dolarów. Oprócz drogiej pomocy wojskowej wiele wskazuje na to, że FED utworzył linię swapową dla banku centralnego Izraela. Już teraz się mówi, że ten drugi przeznaczył między 30 a 45 mld dolarów na obronę kursu nowej szekli. W ten sposób wracamy do tematu rentowności amerykańskiego długu. Mamy kolejne dwa czynniki zwiększające podaż najważniejszych instrumentów dłużnych świata. Z jednej strony zwiększone wydatki Amerykanów, a po drugie istnieje prawdopodobieństwo, że Izrael będzie chciał upłynnić przynajmniej część swoich rezerw strategicznych. Przy okazji obserwujemy także wzrost oczekiwań co do kolejnej podwyżki stóp procentowych przez FED. Oznacza to, że potencjalny kryzys zadłużenia, o którym spekuluje się już od pewnego czasu, dostaje właśnie kolejne impulsy do realizacji.

Czas będzie kluczowy

Z całą pewnością może cieszyć całkiem dojrzała reakcja rynków na wydarzenia z tego weekendu. Świadczy to również o tym, że inwestorzy szukają mimo wszystko optymizmu. Teraz tak naprawdę kluczowe będą dwie kwestie. Po pierwsze ważne, by w konflikt nie zaangażowały się kolejne państwa. Tak długo, jak pozostanie to spór między Palestyną a Izraelem, można liczyć, że do paniki nie dojdzie. Po drugie wyjątkowo istotny jest tu czas. Świat nie może sobie pozwolić na kolejny tak długotrwały konflikt, jak ten za naszą wschodnią granicą. Dlatego tak ważne jest, by jak najwięcej krajów włączyło się w mediacje i próbę zatrzymania rozlewu krwi.

Krzysztof Adamczak, analityk walutowy InternetowyKantor.pl

Materiał sponsorowany przez Currency One

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl