Amerykański bank centralny (Fed), w przeciwieństwie do NBP, ciągle utrzymuje niemal zerowe stopy procentowe. Jego szef Jerome Powell przyznał, że to się niedługo zmieni, bo - jak wskazał - istnieje spora przestrzeń do podwyżek oprocentowania w związku z wysoką inflacją w USA i dobrą kondycją rynku pracy.
Polityka pieniężna Stanów Zjednoczonych ma gigantyczne znaczenie dla światowego rynku finansowego i globalnej gospodarki. Dlatego temat ten zdominował dyskusję także wśród ekonomistów w Polsce.
- Środowe posiedzenie Fed było bardzo wyczekiwane przez rynki finansowe. Można powiedzieć, że pod kątem dramaturgii mierzonej zmiennością notowań na giełdach nie było rozczarowania. Ani Fed, ani Powell nie powiedzieli specjalnie niczego nowego, co nie znaczy, że nie czeka nas duża zmiana - wskazuje Przemysław Kwiecień, główny ekonomista domu maklerskiego XTB.
Zmiany w USA i wpływ na Polskę
Co się zmieni? Ekonomiści mBanku spodziewają się pierwszej podwyżki stóp procentowych w USA w marcu. Sugerują nawet, że słowa Powella mogą wskazywać na bardziej agresywne działanie niż wycenione już przez rynki 4 podwyżki. Uważają, że scenariusz 5-6 podwyżek jest prawdopodobny, choć główna stawka oprocentowania może nie przekroczyć 2 proc. (w Polsce w tej chwili jest 2,25 proc.).
"Bardziej agresywny Fed to większe ryzyka dla wzrostu, nieco mocniejszy dolar i wreszcie - niższa globalna inflacja w perspektywie 2023 roku" - komentują eksperci mBanku.
Czytaj więcej: Joe Biden traci poparcie. Wszystko przez inflację
Jak bardziej agresywna polityka Fed wpłynie na decyzje podejmowane przez NBP w kwestii stóp procentowych? W mBanku oceniają, że nie będzie większej skali podwyżek ponad to, co do tej pory planowano. Gdy dojdzie do pierwszej podwyżki stóp procentowych w USA, prawdopodobnie oprocentowanie w NBP będzie już powyżej 3 proc.
"Rysują się co prawda pewne ryzyka osłabienia złotego z uwagi na mocniejszego dolara, lecz mocniejszy dolar powoduje jednocześnie solidne zacieśnienie finansowania dla całej gospodarki globalnej" - wskazują.
Ekonomiści mBanku ryzykują też przewrotną tezę, że przy obecnych poziomach wycenionych stóp procentowych nie ma zbyt wiele przestrzeni do dalszego przewartościowywania skali ruchów ze strony NBP. Przyznają, że ich uwaga przenosi się w takim scenariuszu na słabsze perspektywy wzrostu PKB na przełomie 2022 i 2023 roku.
Reakcja rynku
Zbliżające się wielkimi krokami podwyżki stóp procentowych w USA umacniają dolara. Tak też stało się późnym wieczorem w środę. Amerykańska waluta zyskała względem euro, a także złotego.
Przed posiedzeniem Fed dolara można było kupić po 4,05 zł, a po nim kurs przekroczył nawet 4,08 zł. W czwartek rano notowania dalej szły w górę i przebiły poziom 4,10 zł.
- Mocniejszy dolara widoczny jest na naszym rynku, gdyż nakładają się dwie kwestie. Jego globalne umocnienie po konferencji Fed oraz słabość złotego spowodowana obawami o konflikt na Ukrainie - podkreśla Przemysław Kwiecień.
- Jastrzębi Fed wprowadził niepokój na Wall Street - dodaje główny ekonomista TMS Brokers Łukasz Zembik. Wskazuje, że indeksy giełdy w USA zbliżyły się do poniedziałkowych dołków.
Ekonomiści Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK) zauważają też, że od rana spadają notowania na rynkach akcji w Europie. Nie jest to jednak duża wyprzedaż. Indeksy po godzinie 10.00 nie traciły więcej niż 1 proc.
Tak jest też na warszawskiej giełdzie. Indeks WIG20 jest około 0,5 proc. pod kreską. Większość największych spółek traci. W przypadku LPP czy Dino straty sięgają nawet 3 proc.
"Dodatkowy napęd do tych zmian (spadki na światowych giełdach) dają spekulacje na temat negatywnego wpływu podwyżek stóp na chiński sektor nieruchomościowy, finansowany częściowo w dolarach" - wskazują ekonomiści BGK.