Kolejne granice cenowe padają pod naporem ropy naftowej. Surowiec drożeje niemal z dnia na dzień. We wtorek w szczytowym momencie baryłka na giełdzie w Londynie była wyceniana na 75,28 dolarów.
Tak drogo nie było od kwietnia 2019 roku. Seria niemal ciągłych wzrostów cen ropy rozpoczęła się dokładnie miesiąc temu, gdy ropa Brent chodziła po 65 dolarów. Ale w trendzie tym jest znacznie dłużej. Od początku roku baryłka zdrożała o ponad 20 dolarów, a od dołka z kwietnia 2020 roku zdrożała o prawie 70 dolarów.
"Surowiec w Londynie - po 75 dolarów - jest wyceniany najwyżej od ponad 2 lat, po wzroście w poniedziałek o 1,9 proc., najmocniejszym od 4 tygodni" - donoszą maklerzy cytowani przez PAP.
Wskazują, że europejska odmiana ropy jest teraz najdroższa od 21 miesięcy w stosunku do ropy z Bliskiego Wschodu.
"To prawdopodobnie zwiększy zainteresowanie wśród azjatyckich rafinerii ropą z Zatoki Perskiej, kosztem gatunków z basenu atlantyckiego" - oceniają analitycy.
Sytuacja na rynkach paliwowych wygląda tak, a nie inaczej, bo globalne odbicie gospodarcze po pandemii w USA, Chinach i Europie wspiera zużycie paliw, na które zapotrzebowanie stale rośnie.
Czytaj więcej: Bogacze dzielą zyski. Król Polsatu dostanie więcej niż Kulczyk, Jakubas i Filipiak razem
Analitycy Bank of America wskazują, że baryłka Brent może w przyszłym roku zdrożeć nawet do 100 dolarów, gdy jeszcze mocniej wzrośnie zainteresowanie podróżami.
Efekty drogiej ropy widać już na polskich stacjach paliw. Kierowcy tankujący 95-oktanową benzynę ostatni raz tak dużo pieniędzy płacili za litr pod koniec 2014 roku. Według prognoz ekspertów e-petrol.pl, w tym tygodniu średnia cena w Polsce znajdzie się w przedziale od 5,27 do 5,39 zł.