Według cytowanych przez telewizję anonimowych oficjeli, prezydent Biden, który podczas kampanii wyborczej nazwał saudyjską monarchię "pariasem" m.in. w związku z morderstwem opozycjonisty i publicysty Dżamala Chaszodżdżiego, postanowił odłożyć na bok swoją antypatię ze względu na konieczność zapanowania nad cenami ropy naftowej.
Okazją do resetu ma być planowana na lipiec wizyta Bidena w Rijadzie i spotkanie z saudyjskim następcą tronu i de facto przywódcą Arabii Saudyjskiej Mohamedem bin Salmanem.
Przedstawiciele administracji twierdzą, że odbywające się na niższym szczeblu ocieplenie stosunków już przyniosło efekt w postaci przedłużenia zawieszenia broni w wojnie w Jemenie między wspieranym przez Saudów rządem a powiązanym z Iranem ruchem Hutich.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pytany o sprawę, Biden nie potwierdził wprost, że odwiedzi Arabię Saudyjską, ale dodał, że jeśli jest szansa na przyczynienie się do pokoju na Bliskim Wschodzie, to jako prezydent USA musi z niej skorzystać. Minister energii Jennifer Granholm powiedziała w środę, że choć monarchia musi "odpowiedzieć za to, co zrobiła z Dżamalem Chaszodżdżim", to zwiększenie podaży ropy naftowej jest konieczne, zarówno ze względu na ograniczenie inflacji, jak i odcięcie Rosji od źródeł przychodów. Kluczową w tym rolę odgrywa OPEC z Arabią Saudyjską na czele.
Według CNN, w zamian Rijad żąda od Waszyngtonu opracowania strategii działania z Iranem, a także zobowiązań dotyczących bezpieczeństwa, w tym dalszych dostaw systemów obrony rakietowej.
Na początku czerwca Arabia Saudyjska zasygnalizowała zachodnim sojusznikom, że jest gotowa zwiększyć dostawy ropy w przypadku znacznego spadku produkcji rosyjskiej, wynikającej z nowych sankcji.Jeśli Saudyjczycy zdecydują się na zwiększenie dostaw swojej ropy, byłaby to wyraźna zmiana ich obecnej polityki podażowej.