Od kilku tygodni głośno jest o największej premierze w historii polskiej branży gier. Mowa o "Cyberpunk 2077" studia CD Projekt. Pompowana przez tygodnie, miesiące, a nawet lata bańka na akcjach spółki pękła i w tydzień wartość rynkowa firmy spadła z 44 mld zł do niewiele ponad 30 mld zł.
Zainteresowanie inwestowaniem w spółki z branży gier jednak nie ustaje. Co więcej, nakręcają je kolejne informacje o angażowaniu się w tego typu biznesy gwiazd na co dzień niezwiązanych z giełdą czy grami.
Firma Roberta Lewandowskiego rozpoczęła właśnie współpracę z dwiema innymi, zajmującymi się grami. Mowa o PlayWay oraz Movie Games. W podobnym kierunku idzie youtuber Karol Friz Wiśniewski. On i jego Ekipa chcą wydać grę. Ruszyły negocjacje z krakowskim studiem All in! Games, co wzbudziło duże poruszenie wśród inwestorów.
Historia pokazuje, że gdy wszyscy widzą w jakiejś giełdowej spółce "dojną krowę", ona przestaje dawać mleko. Czy mamy więc do czynienia z bańką spekulacyjną w całej branży gier?
Mówimy: sprawdzam. W tym celu przyjrzeliśmy się notowaniom akcji trzynastu spółek z głównego parkietu GPW i porównaliśmy je z realnymi pieniędzmi, jakie generują.
Giełda a zyski
Na pierwszy rzut oka widać ogromne wzrosty wycen giełdowych spółek. Niczym nadzwyczajnym nie są wartości przekraczające grubo ponad 100 proc. I to tylko w tym roku.
Rekordzista - studio All in! Games - może pochwalić się kapitalizacją na poziomie pół miliarda złotych. A jeszcze na początku roku firma była wyceniana na poziomie około 25 mln zł. To oznacza wzrost o prawie 2000 proc.
Ma się to nijak do wyników finansowych firmy, która po pierwszych dziewięciu miesiącach tego roku ma 15,5 mln zł straty. I nie jest to wyjątkowa sytuacja, bo w tym samym okresie poprzedniego roku też była na minusie - niecałe 10 mln zł.
Oczywiście nie można powiedzieć, że gigantyczny wzrost ceny akcji jest zupełnie nieuzasadniony. Inwestorzy stawiają pieniądze na przyszłość. Wcześniejsze straty mogą nie mieć większego znaczenia. Przykład ten pokazuje jednak wyraźnie, jak dużą wiarę mają giełdowi gracze w niektóre spółki z branży gier, które dotychczas nie mogły się jeszcze pochwalić spektakularnym sukcesem.
Trzeba jednak podkreślić, że przykład All in! Games jest wyjątkowy. Pozostałe spółki z głównego rynku GPW mają większe lub mniejsze zyski. Same kwoty nie robią wielkiego wrażenia, bo poza trzema przypadkami (CD Projekt, PlayWay i ten Square Games) mowa o kilku milionach złotych. Jednak wyniki, podobnie jak notowania akcji, rosną bardzo wyraźnie. Często w trzycyfrowym tempie.
Nie dziwi więc rosnąca wartość spółek, których zyski rosną. Pytanie tylko, czy nie są już przewartościowane? Numer jeden na polskim rynku, czyli CD Projekt, ma biznes wyceniany na ponad 31 mld zł. Po trzech kwartałach wypracował zyski na poziomie 170 mln zł.
Drugi największy gracz to PlayWay, który po trzech kwartałach ma prawie 185 mln zł zysku, a inwestorzy wyceniają firmę na ponad 4 mld zł. Tuż za tym studiem jest Ten Square Games z zyskiem na poziomie 120 mln zł i kapitalizacją na niecałe 3,9 mld zł.
Bańka spekulacyjna?
Inwestorzy giełdowi lubują się w porównywaniu ceny akcji do zysku, jaki firma generuje. Patrząc przez ten pryzmat, okazuje się, że akcje są dość drogie. Tylko to nie oznacza, że nie mogą być jeszcze więcej warte.
Podczas czwartkowej konferencji "Busines meets gamedev" organizowanej przez Strefę Inwestorów eksperci zastanawiali się m.in. nad zasadnością niesamowitej hossy na giełdzie. Sugerowali jednak, że to nie jest jeszcze koniec.
- Ciężko nie zauważyć, że hossa na akcjach spółek z branży gier jest w bardzo zaawansowanym stadium - przyznaje Paweł Sugalski, ekspert Rockbridge TFI.
- Kiedyś będzie musiała się skończyć, ale ważna jest selekcja. Te firmy, które generują gotówkę, poradzą sobie - podkreśla. Dodaje, że nawet gdyby hossa miała dobiec końca np. za rok, warto jeszcze ten czas wykorzystać, bo największe stopy zwrotu są właśnie pół roku czy rok przed "przesileniem".
- Nie rozpatrywałbym branży gamingu w kategorii bańki - wskazuje Marcin Kuciapski z Pure Alpha Investments. Przyznaje, że są pojedyncze przykłady, które mogą to sugerować, ale cała branża jest po prostu bardzo perspektywiczna.
- Daje nieprzeciętne możliwości zarobienia dobrych pieniędzy przy założeniu, że spółka jest dobrze ułożona - podkreśla.
Zauważa, że przez ostatnie lata polskie spółki odnosiły wiele sukcesów. W efekcie pojawiły się duże pieniądze i rozwinął się know-how oraz doświadczenie. Stąd nie powinien dziwić skokowy wzrost wartości na giełdzie.
- Jak porównamy wyceny największych polskich spółek z konkurentami z zagranicy, to ciągle są one niższe. Oczywiście światowi gracze mają bardziej ugruntowane biznesy, ale też jest im trudniej rosnąć. To pozwala wierzyć, że popularność branży będzie ciągle wysoka - komentuje sytuację Marcin Kuciapski.