Prezes Orlenu Daniel Obajtek przy każdej możliwej okazji opowiada o sukcesach swoich i firmy. We wtorek w mediach społecznościowych chwalił stabilną sytuację finansową koncernu, mówił o podziale zysków i ambitnych planach na przyszłość.
Jednocześnie w oficjalnym komunikacie zarząd spółki poinformował o konieczności pokrycia strat samej spółki PKN Orlen, która rok 2020 skończyła na minusie kwotą dokładnie 2 mld 355 mln 671 tys. 374,21 zł. Ze wspomnianego komunikatu wynika, że zostanie ona pokryta prawdopodobnie z zapasowych środków firmy.
W mediach społecznościowych błyskawicznie pojawiły się komentarze, że prezes Orlenu lukruje rzeczywistość i nie mówi o stratach. Podłapali to m.in. przedstawiciele opozycyjnego obozu, który Obajtka ma na celowniku już od dłuższego czasu.
W tym kontekście niektórzy obserwatorzy w mediach społecznościowych sugerują, że spółka być może nie powinna wypłacać akcjonariuszom dywidendy (części zysków). Do tego pojawiły się znaki zapytania wokół przesuwanej od miesiąca publikacji raportu rocznego.
Jak to było?
Żeby odpowiedzieć na wszystkie wątpliwości, trzeba najpierw uporządkować przebieg ostatnich wydarzeń.
4 lutego PKN Orlen opublikował kwartalny raport finansowy, w którym pochwalił się, że jako grupa w całym 2020 roku wypracował 3,3 mld zł zysku netto. Wprawdzie to o miliard mniej niż przed pandemią, ale w dobie koronakryzysu trudno było oczekiwać poprawy wyników.
Wtedy też bez echa przeszła informacja, że jednostkowo sama spółka PKN Orlen S.A. miała stratę w wysokości 1,4 mld zł.
15 marca opinia publiczna miała poznać treść pełnego sprawozdania finansowego Orlenu za 2020 rok, ale na sześć dni przed tym terminem publikacja została przełożona na 1 kwietnia. Następnie 25 marca znowu została odsunięta - o kolejne 14 dni.
Nieoczekiwanie 2 lutego zarząd Orlenu zakomunikował, że w wyczekiwanym przez wszystkich z niecierpliwością raporcie znajdzie się dodatkowa informacja o poważnych odpisach księgowych. Spółka przeszacowała wartość swoich aktywów i okazało się, że jest ona mniejsza niż wcześniej oceniano, a to wpłynie na obniżenie wyników finansowych w porównaniu z tymi, które zostały zaprezentowane na początku lutego. I to o blisko miliard złotych.
6 kwietnia Orlen podsumował, że jednostkowa strata spółki (nie całej grupy) w związku z odpisem wyniesie prawie 2,4 mld zł, a nie jak wcześniej szacowano 1,4 mld zł. A dokładnie minutę wcześniej poszła do opinii publicznej wiadomość, że Orlen rekomenduje wypłatę posiadaczom akcji prawie 1,5 mld zł z zysków zakumulowanych z kilku poprzednich lat.
Ekspert wyjaśnia i uspokaja
- Na pierwszy rzut oka to wszystko może być skomplikowane, ale nie ma powodu do niepokoju - wskazuje Kamil Kliszcz, analityk Domu Maklerskiego mBanku, który od lat uważnie przygląda się sytuacji Orlenu i innych spółek z branży.
- Strata jednostkowa wykazana przez spółkę dotyczy tylko Orlenu, jako podmiotu dominującego w grupie kapitałowej. Wynika ze specyfiki różnych księgowań i w takim kontekście trzeba ją interpretować. Najważniejsze są wyniki całej grupy spółek należących do Orlenu i to na nich powinna skupiać się uwaga w kontekście analizowania kondycji firmy - podkreśla ekspert.
Tym samym należy wyraźnie wskazać, że biznes Orlenu w 2020 roku wykazał w sumie zyski, a nie straty.
Podobnie tłumaczy się sama spółka za pośrednictwem rzeczniczki, która odniosła się bezpośrednio do zarzutów przewodniczącego Platformy Obywatelskiej Borysa Budki.
Warto też dodać, że strata jednostkowa Orlenu nie oznacza, że np. stacje paliw przynoszą straty, a działalność spółek zależnych (np. petrochemicznych) zyski. Jest to bardziej skomplikowane, ale kluczowa jest analiza wyników całej grupy.
Kamil Kliszcz nie ma też zastrzeżeń w kwestii planowanej przez Orlen wypłaty dywidendy. Wskazuje, że spółkę stać na to, by dzieliła się zyskami z inwestorami.
- Rekomendacja podziału zysków jest zgodna z wcześniejszymi oczekiwaniami i deklaracjami spółki w zaktualizowanej strategii. Dywidendę rynek przyjął z zadowoleniem, choć też inwestorzy mają świadomość, że w związku z planowanymi w Orlenie dużymi inwestycjami zadłużenie netto będzie rosło - komentuje analityk DM mBanku.
"Dotrzymujemy słowa. W naszej strategii do 2030 roku zadeklarowaliśmy powrót do wzrostowej ścieżki dywidendy w wysokości minimum 3,5 zł na akcję i teraz tę zapowiedź realizujemy" - oświadczył prezes PKN Orlen Daniel Obajtek.
Kamil Kliszcz nie jest też specjalnie zaskoczony ogłoszonym odpisem księgowym na kwotę blisko miliarda złotych. Wskazuje, że związana z nimi utrata wartości niektórych aktywów (np. rafinerii w Możejkach) była przez rynkowych obserwatorów oczekiwana.
Zaznacza też, że ten ruch ze strony Orlenu ma charakter typowo księgowy i nie wiąże się z wypływem gotówki. Tłumaczy, że poprzez te odpisy Orlen wskazuje, że pewne biznesy w przyszłości będą mniej zarabiały niż się wcześniej wydawało, ale to nie jest powód do wielkiego niepokoju.
A co z raportem rocznym, który ciągle nie został ujawniony? Choć niektórzy snują teorie spiskowe, wytłumaczenie może być dość proste. Analityk DM mBanku nie wyklucza, że opóźnienia w publikowaniu raportu rocznego mogą mieć związek z koniecznością dokonania wspomnianych już odpisów, ale też mogą wynikać z regulacji, które nakładają na firmy nowe obowiązki w zakresie sposobu publikowania sprawozdań. Orlen mógł potrzebować na to zwyczajnie więcej czasu.
- Trzeba się po prostu uzbroić w cierpliwość i poczekać na publikację raportu rocznego, choć nie spodziewam się, by przyniósł jakieś zaskakujące rozstrzygnięcia. Najważniejsze finansowe informacje są już znane od raportu kwartalnego z początku lutego - podkreśla Kamil Kliszcz.