Presja podażowa cały czas jest widoczna na rynku ropy naftowej. W czwartek rano cena ropy WTI w Stanach Zjednoczonych powróciła poniżej poziomu 57 USD za baryłkę, a notowania ropy Brent poruszają się nadal w okolicach 63 USD za baryłkę.
Środowy raport amerykańskiego Departamentu Energii, dotyczący zapasów paliw w Stanach Zjednoczonych, przyniósł niemałe rozczarowanie. Departament podał, że zapasy ropy naftowej w USA w poprzednim tygodniu spadły o 1,1 mln baryłek, co odbiegało od prognoz, zakładających spadek o 2,5 mln baryłek. Odczyt miał niekorzystny wydźwięk także dlatego, że jeszcze dzień wcześniej Amerykański Instytut Paliw szacował, że zapasy spadły aż o 5 milionów baryłek.
Nie pomogły dane dotyczące benzyny i destylatów. W przypadku benzyny, spadek zapasów wyniósł 1,6 mln baryłek i także był mniejszy niż oczekiwane 2,2 mln baryłek. Z kolei zapasy destylatów wzrosły o 1,4 mln baryłek, podczas gdy spodziewano się ich spadku o 1,2 mln baryłek.
Mimo prób poprawy sytuacji przez polityków na rynku ropy naftowej, inwestorzy obawiają się sytuacji gospodarczej na świecie i tego, jak wpłynie ona na popyt na ropę. Ostatnie dane makroekonomiczne rozczarowywały, więc te obawy wydają się uzasadnione. Z kolei w czwartek aktywność inwestorów najprawdopodobniej będzie niewielka w obliczu obchodów Dnia Niepodległości w Stanach Zjednoczonych.
Paweł Grubiak - prezes zarządu, doradca inwestycyjny w Superfund TFI