Wśród inwestorów na rynku ropy naftowej obecnie można mówić o mieszanych nastrojach. Zwyżki cen na początku tego roku miały podstawy fundamentalne w postaci zapowiedzi dalszych cięć wydobycia ropy przez kluczowych producentów, zwłaszcza państw OPEC oraz Rosji. Kartel OPEC już w grudniu znacząco obniżył produkcję ropy naftowej, pokazując tym samym, że poważnie podchodzi do zobowiązań z porozumienia naftowego. Ponadto, niektórzy producenci mają wciąż duże problemy z wydobyciem ze względu na dominujące tam problemy społeczno-polityczne (Libia, Iran, Wenezuela).
Dodatkowo, w Stanach Zjednoczonych w poprzednim tygodniu spadła liczba funkcjonujących wiertni z ubiegłorocznego rekordu wynoszącego 888 do poziomu 873. Ten spadek może sugerować wyhamowanie wzrostu produkcji ropy naftowej w USA, przynajmniej na chwilę. Na razie amerykańskie wydobycie pobija kolejne rekordy, jednak w obliczu obserwowanych ostatnio niższych cen ropy, ten trend może trochę spowolnić.
Natomiast kluczowym czynnikiem wpływającym negatywnie na ceny ropy naftowej, są obawy o popyt na ten surowiec. Pojawiły się słabe dane dotyczące chińskiego handlu zagranicznego w grudniu, aczkolwiek warto pamiętać, że informacje o imporcie ropy naftowej były relatywnie dobre na ich tle. Władze Chin jednak przyznały, że bez rządowej stymulacji gospodarki, trudno będzie powstrzymać spowolnienie wzrostu gospodarczego w ich kraju. A to jest zła wiadomość dla cen ropy naftowej, ponieważ Chiny są gospodarczym gigantem w globalnej skali, a co za tym idzie, także kluczowym konsumentem tego surowca na świecie.
Paweł Grubiak - prezes zarządu, doradca inwestycyjny w Superfund TFI