Punktem kulminacyjnym bieżącego tygodnia było wystąpienie szefa Fed, Jerome Powella. Przed przemową Powella na rynku panowała niepewność dotycząca potencjalnych działań Rezerwy Federalnej w zakresie wspierania amerykańskiej gospodarki, przytłoczonej pandemią koronawirusa. Inwestorzy spodziewali się, że prezes Fed może ogłosić kolejne obniżki stóp procentowych i możliwość ich zejścia do poziomów ujemnych. Te oczekiwania sprawiały, że w godzinach poprzedzających wystąpienie Powella amerykański dolar tracił na wartości, napędzając zwyżki cen złota.
Szef Fed w swojej przemowie wykluczył jednak dążenia do zejścia ze stopami procentowymi do poziomów ujemnych, co sprawiło, że USD powrócił do zwyżek. Ten fakt sprawił, że wzrost cen złota przyhamował, ale jedynie na chwilę. Złoto szybko powróciło do kontynuowania ruchu wzrostowego. Pomogły w tym jednak inne słowa Powella: te zaznaczające, że kryzys gospodarczy może trwać długo i same działania Fed nie wystarczą, aby postawić amerykańską gospodarkę na nogi; potrzebny będzie także impuls fiskalny.
Takie zachowanie złota świadczy o sile kupujących na tym rynku. Nawet gdy dolar się umacniał, notowania złota potrafiły wypracować zwyżkę. Pomaga w tym status złota jako tzw. bezpiecznej przystani: kruszec jest jednym z tych aktywów, które są poszukiwane przez inwestorów w czasach gospodarczej niepewności. A to może sprawić, że zobaczymy kolejne zwyżki cen kruszcu w nadchodzących miesiącach.
Warto wspomnieć także o tym, że razem z notowaniami złota, w górę poruszały się również ceny srebra. Notowaniom tego kruszcu daleko jest od tegorocznych maksimów, ale jeśli złoto będzie kontynuować ruch wzrostowy, to na rynku srebra najprawdopodobniej także będzie dominować strona popytowa.
Paweł Grubiak - prezes zarządu, doradca inwestycyjny w Superfund TFI