Ceny w sklepach idą tak mocno w górę, że po znaleziony na ulicy grosz już mało kto się schyla. Chyba, że na szczęście. Tymczasem okazuje się, że taka jednogroszówka jest warta znacznie więcej niż mogłoby się wydawać.
Dla wtajemniczonych nie jest to niespodzianka. Tak jest od lat, ale teraz ta różnica jest największa. Wszystko przez to, że rekordy na światowych giełdach biją ceny miedzi.
Za tonę tego metalu na londyńskiej giełdzie płaci się już ponad 10 tys. dolarów. Na sesji zakończonej w czwartek było to dokładnie 10025 dolarów i 50 centów.
Czytaj więcej: Wskaźnik bogactwa narodów. Polska daleko w tyle rankingu
Przy takiej wycenie wartość samej miedzi znajdującej się w jednogroszówce może być rzędu 3-4 groszy. Trudno to precyzyjnie określić. Tym bardziej, że grosz groszowi nierówny.
Jeden grosz waży 1,64 grama i ma 15,5 milimetra średnicy. Jednak nowe monety (od 2014 roku) są ze stali powlekanej mosiądzem i w nich jest znacznie mniej miedzi niż wcześniej. Stare groszówki były wykonane z mosiądzu manganowego i zawierały w sobie około 59 proc. miedzi.
Obecne pięciocyfrowe wyceny tony miedzi są rekordowe - wróciły na szczyty wyznaczone w 2011 roku, a jeszcze rok temu, gdy wybuchła pandemia koronawirusa, były sporo niższe.
Czytaj więcej: Polski gigant wyciąga pieniądze z banków. Powód? Nie chce im płacić dodatkowych opłat
W marcu 2020 spadły nawet poniżej 5 tys. dolarów, co oznacza, że od tamtego czasu ceny miedzi podwoiły się.
Skąd takie szaleństwo na giełdach? To efekt silnego wzrostu zapotrzebowania na miedź, która jest cennym metalem w przemyśle. Według jednego z największych banków inwestycyjnych na świecie Bank of America, może w tym roku wręcz wystąpić niedobór miedzi.
Z kolei prezes Glencore, jednej z największych na świecie firm dostarczających surowce mineralne, w rozmowie z Bloombergiem wskazał, że tona może kosztować jeszcze więcej niż teraz - nawet 15 tys. dolarów.