Rok temu kierowcy cieszyli się z najniższych cen paliw od lat - litr benzyny kosztował poniżej 4 zł. Nie trwało to jednak długo. Otwarcie światowej gospodarki po pierwszym uderzeniu koronawirusa sprawiło, że od połowy 2020 roku ceny idą w górę.
Teraz średnia stawka za litr benzyny znowu ma piątkę z przodu, a biorąc pod uwagę, że na światowych giełdach cały czas drożeje ropa, są obawy, że tankowanie będzie jeszcze bardziej kosztowne.
Tradycyjnie w tego typu momentach oburzeni kierowcy wspominają, że kiedyś przy podobnych cenach ropy benzyna była tańsza. Do tego podłącza się opozycja (niezależnie od tego, kto rządzi) i pokazuje, jak państwo zdziera pieniądze z kierowców w postaci różnych podatków i opłat.
Eksperci wskazują jednak, że sytuacja nie jest tak oczywista, jak mogłoby się wydawać. Po pierwsze, nie można porównywać ceny ropy i benzyny jeden do jednego. Po drugie, kwestia podatków nie jest tak prosta. Na dodatek okazuje się, że także stacje paliw nie są tak pazerne, jak twierdzą niektórzy.
Cena ropy i paliwa
W mediach społecznościowych bardzo często można znaleźć wypowiedzi ludzi niezwiązanych z rynkiem paliw czy ekonomią, którzy zastanawiają się, jak to jest, że lata temu dało się utrzymać ceny benzyny na podobnym poziomie jak teraz, ale przy dużo droższej ropie.
Faktycznie, można znaleźć w historii takie momenty, w których 5 zł za litr benzyny płaciliśmy w momencie, gdy na giełdzie w Londynie baryłka ropy kosztowała 115 dolarów (blisko dwa razy więcej niż teraz, gdy jest wyceniana na ponad 60 dolarów). Tak było np. w marcu 2011 roku, czyli dokładnie dekadę temu.
Można jednak wskazać też np. na październik 2014 roku, gdy benzyna stała podobnie, a ropa była po 90 dolarów. I podobne porównania można mnożyć.
A warto zauważyć, że ropa oficjalnie jest kupowana za dolary. I tu dochodzi inny ważny czynnik - kurs walutowy. Z polskiej perspektywy zupełnie inny jest koszt zakupu ropy, gdy dolar jest po 2, 3 lub 4 zł, a tak potrafiły się zmieniać notowania. Jaki z tego wniosek?
- Bezpośrednie odnoszenie cen paliw do ceny ropy jako surowca jest nie do końca uprawnione. Trochę jakby porównywać bieżącą cenę krowy żywej w przeliczeniu na kilogram do ceny burgera w ulubionej restauracji też za kilogram. Niby jedno z drugim bezpośrednio powiązane, ale po drodze mamy sporo kosztów, które trzeba uwzględnić - zauważa Jakub Bogucki, analityk rynku paliw.
Ekspert e-petrol.pl podkreśla, że jest kilka czynników dodatkowych w cenie paliw, często pozornie niewidocznych dla obserwatora z zewnątrz. Wskazuje, że jednym z głównych aspektów, jakie trzeba brać pod uwagę, są podatki i opłaty ukryte w cenie.
- Pokrywanie się kierunków zmian ceny baryłki ropy i paliw rzeczywiście ma miejsce, natomiast tanieje nam zwykle tylko niecałe 50 proc. ceny detalicznej na stacji, bo reszta to w większości stałe podatki plus zmienne marże - tłumaczy Jakub Bogucki.
Podatki i opłaty w cenie paliw
Politycy świadomi tego, że za ponad połowę ceny litra benzyny odpowiadają różne podatki i opłaty, w takich momentach jak ten lubią urządzać konferencje prasowe na tle stacji paliw i krytykować rząd za "złodziejstwo".
Taki happening miał miejsce niedawno. Posłowie Platformy Obywatelskiej krytykowali rząd za nakładanie kolejnych opłat i wypominali - całkiem słusznie - że 10 lat wcześniej to Jarosław Kaczyński stał z kanistrem i nawoływał ówczesnych rządzących do obniżki akcyzy.
- Akcje polityków i nawoływania do obniżki podatku są efektowne i chwytliwe, ale bazują tylko na niewiedzy obywateli - wskazuje ekspert e-petrol.pl
- Trzeba mieć świadomość, że akcyza i opłata paliwowa to nie jest tak do końca widzimisię polskiego rządu. Tu jest coś takiego jak legislacja Unii Europejskiej, która wyznacza minimalną wielkość opodatkowania paliw. Nie możemy sobie ot tak znacząco obniżyć stawek, bo byśmy szli wbrew prawodawstwu unijnemu. A wszystko po to, by żaden z krajów nie był zbyt konkurencyjny pod tym względem i np. nie eksportował paliw na dużą skalę - tłumaczy.
Dlatego, choć ścięcie z dnia na dzień ceny paliw z 5 zł na 2,50 zł mogłoby zapewnić zwycięstwo w wyborach, nikt na to się nie zdecydował.
Stawki są z grubsza porównywalne, choć oczywiście niektóre są np. waloryzowane o inflację. Na pewno nie można powiedzieć, by w ostatnich latach znacząco zwiększył się udział podatków i opłat w finalnej cenie paliw. Porównując składowe ceny np. na początku 2015 roku i teraz, okaże się, że opłaty i podatki stanowią nawet nieco mniejszą część.
Oczywiście obciążeniem obecnego rządu jest np. wprowadzona od 1 stycznia 2019 roku opłata emisyjna. Wynosi 80 zł za 1000 litrów zarówno dla benzyn silnikowych, jak i olejów napędowych. Do tego dochodzą rosnące niemal z roku na rok stawki opłat paliwowych, ale to proces, który postępuje niezależnie od tego, kto jest przy władzy.
Baczny obserwator zauważy za to, że np. stawka akcyzy utrzymuje się na dość stabilnym poziomie, a na przestrzeni dłuższego okresu można nawet dostrzec jej minimalny spadek.
Marże stacji paliw
Niektórzy mają też teorię, że z perspektywy cen ropy benzyna powinna być tańsza, ale stacje paliw liczą sobie coraz większe marże, bo chcą w ten sposób odbić sobie za kryzys i spadek popytu na paliwa.
Jakub Bogucki nie dostrzega, aby na przestrzeni ostatnich kilku lat można było zauważyć jednoznaczny trend, by stacje narzucały np. coraz wyższe marże i dla siebie zabierały większą część z finalnej ceny paliw. Nie przewiduje też pod tym względem większych zmian w polityce stacji w najbliższej przyszłości.
Podkreśla też, że marże wcale nie są tak wysokie, jak niektórzy mogą sądzić. W praktyce stacje liczą raczej na efekt skali i zyski biorą się z dużej ilości sprzedawanego paliwa, gdzie na pojedynczym litrze zysk jest minimalny. Znacznie bardziej opłacalna jest sprzedaż hot dogów czy napojów.
Marża stanowi obecnie około 1,2 proc. ceny paliwa, czyli z 5 zł płaconych za litr benzyny stacja dla siebie bierze zaledwie 6 groszy.