Nadal mamy do czynienia z systematycznym marszem cen ropy na północ. Ruch ten nie jest co prawda dynamiczny, ale widać, że strona popytowa na tym rynku cały czas odpiera niedźwiedzie. Notowania europejskiej ropy Brent sięgnęły wczoraj nawet poziomów przekraczających 63 USD za baryłkę, podczas gry cena ropy WTI w USA dotarła do okolic 55 USD za baryłkę. W obu przypadkach oznacza to najwyższe poziomy w tym roku.
Istotnym wsparciem dla notowań ropy naftowej są cięcia produkcji tego surowca, zarówno te przeprowadzane celowo, jak i te będące wynikiem problemów gospodarczych lub politycznych w danych krajach produkujących ropę. Do tych pierwszych należy cięcie wydobycia przez niektóre państwa kartelu OPEC, w tym Arabię Saudyjską oraz zaprzyjaźnione z nią kraje Zatoki Perskiej, takie jak Zjednoczone Emiraty Arabskie oraz Kuwejt. Celowe obniżenie produkcji ropy naftowej zadeklarowała także Rosja, która dołączyła do porozumienia naftowego OPEC.
Do tych drugich należy zaliczyć ograniczenia w produkcji ropy wynikające m.in. z sankcji. Mniejszą produkcję i eksport wykazuje Iran, objęty nowymi sankcjami ze strony USA. Dodatkowo, niedawne amerykańskie sankcje narzucone na Wenezuelę uderzyły w tamtejszy, i tak wątły, sektor naftowy. Obecnie wenezuelska ropa naftowa wciąż jest w sprzedaży, jednak efekty sankcji mogą być widoczne z opóźnieniem.
Na koniec warto wspomnieć o kwestiach związanych z optymizmem na globalnych rynkach finansowych. Dobre dane makroekonomiczne w Stanach Zjednoczonych pomagają także bykom na rynku ropy naftowej. Udało im się nawet przyćmić niedawne słabe dane makro, które pojawiły się w Chinach, ale nie wiadomo, na jak długo. W tym tygodniu, za sprawą obchodzonego w Chinach Nowego Roku, aktywność inwestorów może być mniejsza.
Paweł Grubiak - prezes zarządu, doradca inwestycyjny w Superfund TFI