- Oczekiwania bardziej przewidywalnej i stabilnej administracji Bidena oraz nadzieje na dodatkowy pakiet stymulacyjny dla amerykańskiej gospodarki powodują wzrost cen ropy - mówi cytowany przez PAP Biznes Will Sungchil Yun, starszy analitycy ds. rynku surowców w VI Investment Corp.
Dodaje, że w dłuższej perspektywie mogą jednak utrzymywać się niestabilne notowania ropy, bo Trump może potencjalnie opóźniać cały proces zatwierdzenia wyniku wyborów. Ponadto druga fala pandemii koronawirusa w Europie nie sprzyja popytowi na paliwa.
Baryłka ropy WTI na giełdzie paliw w Nowym Jorku jest wyceniana po ok. 38 dolarów (notowania zwyżkują w poniedziałek o ponad 2 proc.). Natomiast baryłka na giełdzie w Londynie kosztuje w poniedziałek rano ok. 40 dolarów, czyli również ponad 2 proc. więcej.
Choć głosy w wyborach prezydenckich w USA są nadal liczone, to w sobotę przewaga Bidena nad Trumpem w Pensylwanii stała się na tyle wysoka, że amerykańskie agencje informacyjne ogłosiły go zwycięzcą wyborów. Wygranej Bidena nie akceptuje urzędujący prezydent Donald Trump, który twierdzi, że doszło do fałszerstw wyborczych. Jego prawnicy składają pozwy kwestionujące wyniki wyborów w poszczególnych stanach.
Program Joe Bidena zakłada m. in. poprawę dostępności służby zdrowia, załagodzenie napięć rasowych i wyrównanie nierówności na tym tle oraz odbudowę gospodarki przez federalne interwencje.
Bardziej liberalne (niż Donalda Trumpa) nastawienie Joe Bidena do handlu zagranicznego z UE, ale i też z Chinami, sprzyja natomiast notowaniom akcji.
- Dodatkowo jego obietnice podniesienia podatków dla korporacji zapewne zostaną na papierze - do ich realizacji potrzebne będzie przejęcie kontroli nad Senatem, to może nastąpić nie wcześniej niż na początku stycznia - oceniają ekonomiści PKO BP.