Ciosem dla strony popytowej na rynku ropy były dane dotyczące zmiany zapasów paliw w Stanach Zjednoczonych. Departament Energii USA w swoim cotygodniowym raporcie podał, że w poprzednim tygodniu zapasy ropy w tym kraju wzrosły aż o 19,25 mln baryłek. To największy tygodniowy wzrost zapasów ropy naftowej w historii. Zwyżka ta była też istotnie większa od rynkowych oczekiwań. A te i tak zakładały duży wzrost, o 11,6 mln baryłek.
Powyższe dane są wynikiem faktu, że ze względu na znaczący spadek popytu na paliwa, rafinerie ograniczyły swoją działalność operacyjną. Jednak i tak wyraźnie wzrosły także zapasy benzyny i destylatów, odpowiednio o 4,91 mln baryłek i 6,28 mln baryłek.
Dane dotyczące zapasów pokazały, że sytuacja na rynku ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych jest gorsza niż przewidywano, a popyt na ropę jest rozczarowujący. Nic dziwnego, że na rynku tego surowca na nowo pojawił się pesymizm.
W czwartek rano ceny ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych po raz kolejny zeszły poniżej 20 USD za baryłkę, testując ten ważny psychologiczny poziom i budząc pytania o możliwość zejścia cen ropy jeszcze o kilka dolarów w dół. Scenariusza mocniejszych zniżek nie można wykluczać, ale nawet jeśli do tego dojdzie, to najprawdopodobniej tak niskie ceny nie utrzymają się długo. Producenci ropy ostatnio podkreślili, że są zdeterminowani, aby doprowadzić do odbicia notowań ropy w górę od tegorocznych minimów.
Paweł Grubiak - prezes zarządu, doradca inwestycyjny w Superfund TFI