Na rynku ropy naftowej te rewelacje przeszły bez większego echa. Co prawda optymistyczne rezultaty spotkania pomiędzy przedstawicielami Stanów Zjednoczonych i Chin dają powody do optymizmu, jednak wielu inwestorów ma wątpliwości co do tego, czy negocjacje przyniosą jakiekolwiek istotne skutki.
Tymczasem tuż po spotkaniu G20 miały miejsce inne ważne dla rynku ropy naftowej rozmowy: spotkanie krajów OPEC+ (czyli państw kartelu i kilku krajów spoza niego) w Wiedniu. Inwestorzy wyczekiwali przedłużenia porozumienia naftowego i się nie zawiedli. W poniedziałek zapadła decyzja, że ten dokument będzie obowiązywać aż do marca 2020 roku, a więc zostanie przedłużony o 9 kolejnych miesięcy.
Limity produkcji ropy naftowej się nie zmieniają, co również było oczekiwanym ruchem. Dalsze cięcie limitów nie miało sensu w obliczu spadku produkcji ropy naftowej i eksportu tego surowca z Iranu na skutek wprowadzenia nowych amerykańskich sankcji. Z kolei podwyższenie limitów mogłoby wywrzeć presję na spadek cen ropy naftowej, a to byłoby skutkiem odwrotnym do zamierzonego.
Co ciekawe, ceny ropy naftowej nie zareagowały także na tę decyzję. Co prawda, poniedziałkowa sesja na wykresie cen ropy Brent oraz WTI zakończyła się wzrostami, ale niewielkimi, a we wtorek rano zwyżki nadal są mizerne. Cena europejskiej ropy oscyluje niewiele ponad poziomem 65 USD za baryłkę, a notowania amerykańskiego surowca gatunku WTI nieznacznie przekraczają 59 USD za baryłkę.
Wzrosty nie były spektakularne, ponieważ inwestorzy obawiają się o stan globalnej gospodarki. Dane makroekonomiczne, które pojawiły się w poniedziałek, nie napawały optymizmem: dla większości krajów odczyty indeksów PMI dla przemysłu były gorsze od oczekiwań. To rozpala obawy o zmniejszenie się popytu na ropę naftową na świecie.
Paweł Grubiak - prezes zarządu, doradca inwestycyjny w Superfund TFI