Presja podażowa na rynku amerykańskiej ropy naftowej jest większa niż na rynku ropy Brent. Wynika ona m.in. z dysproporcji dotyczących produkcji ropy w różnych częściach świata. W Stanach Zjednoczonych mamy do czynienia z rosnącym wydobyciem ropy naftowej z łupków, a ostatnie dane Baker Hughes pokazały dalszy wzrost liczby funkcjonujących punktów wydobycia ropy w tym kraju. Perspektywy amerykańskiego rynku naftowego dość jednoznacznie wskazują na to, że w USA produkcja ropy będzie nadal rosła.
Inaczej wygląda jednak sprawa w Europie czy Azji, gdzie dużo bardziej widoczne są działania OPEC zmierzające ku stabilizacji cen ropy. Cięcie produkcji surowca przez Arabię Saudyjską oraz niektóre inne państwa OPEC już teraz wyraźnie przełożyło się na podaż ropy naftowej. Sankcje narzucone przez Stany Zjednoczone na Wenezuelę oraz Iran również robią swoje.
O ile stabilna cena ropy Brent w Europie jest uzasadniona, to notowania amerykańskiej ropy WTI potrzebowały dodatkowej pomocy, aby wyjść na zero. Pomogły lokalne fundamenty, a dokładniej, przedłużające się zamknięcie części ropociągu Keystone po zauważeniu przecieku w okolicach St. Louis w stanie Missouri. Ropociąg Keystone transportuje kanadyjską ropę naftową do USA, więc jego zamknięcie pozytywnie przekłada się na ceny ropy w Stanach Zjednoczonych.
Najbliższe perspektywy dla cen ropy naftowej wskazują na stabilizację, a nawet kontynuację wzrostu cen tego surowca. Dla ostatecznego kierunku ważne będzie jednak to, jak potoczą się losy negocjacji handlowych pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Obie strony ustaliły deadline na osiągnięcie porozumienia na początek marca, ale ta data coraz częściej wydaje się mało realistyczna.
Paweł Grubiak - prezes zarządu, doradca inwestycyjny w Superfund TFI