"Na podstawie danych z I kw. 2020 r., szacuje się, że w I półroczu nastąpi spadek popytu globalnego do 10-12 milionów baryłek dziennie. To jest bardzo dużo, ponieważ w okresie recesji w latach 2008-2009 był on 3-krotnie mniejszy. Panuje więc dość duża zgodność, że konieczny jest spadek podaży, a by tak się stało cena surowca może dojść do ok. 10-15 USD/b" - powiedział Czyżewski w rozmowie z ISBnews.TV.
Zdaniem Czyżewskiego, światowa gospodarka staje, praktycznie zamiera transport lotniczy, a transport drogowy jest ograniczony. To wymusza działania nie tylko na globalnym rynku, ale także poszczególnych krajów oraz firm.
"W czasie poprzedniej recesji, mimo kurczącej się gospodarki, transport działał. A dzisiaj nie [działa], nie potrzebuje więc paliw i w związku z tym trzeba odpowiednio ograniczać produkcję. I rafinerie to robią" - wskazał główny ekonomista PKN Orlen.
Wiadomo, że 2 tygodnie temu Arabia Saudyjska nie porozumiała się z Rosją w sprawie redukcji wydobycia o 1,5 mln baryłek dziennie. Dodatkowo nie przedłużono kończącego się w marcu porozumienia o redukcji wydobycia o 2,1 miliona baryłek dziennie.
"Mamy sytuację, że popyt się skurczył bezprecedensowo, a równocześnie na rynku znalazło się dużo więcej surowca. Wobec tego, cena ropy musi spaść do takiego poziomu, żeby wyłączyć część podaży. I to jest właśnie taki poziom ok. 10 do 15 USD/b. Wedle tego, jak się patrzy na rynek, może się to stać w ciągu najbliższych kilku tygodni" - wyjaśnił Czyżewski.
Jednak szybki spadek cen ropy nie przełoży się liniowo na spadek cen paliw na stacjach. Główny ekonomista PKN Orlen przypomniał, że wraz ze spadającym popytem rafinerie zmniejszają produkcję. Po drugie, trzeba pamiętać, że ropa na rynkach międzynarodowych jest rozliczana w dolarach, a paliwa na stacjach w złotych.
"Dolar, w reakcji na to spowolnienie bardzo się umocnił, a więc złoty automatycznie osłabił się o kilkadziesiąt groszy. To, oczywiście, spowolni spadki cen na stacjach, podobnie jak fakt, że połowa detalicznej nie zależy od czynników rynkowych, ale są to podatki, akcyza itp. opłaty" - wskazał.
Czyżewski zaznaczył, że nadal nie wiadomo, czy dojdzie do globalnego porozumienia dotyczącego poziomu wydobycia, ale na dziś niewiele na to wskazuje. W efekcie należy spodziewać się dalszego spadku cen.
"Ropa staniała od początku roku z 65 do 25 USD/b, a - przy obecnych warunkach makroekonomicznych - jeszcze może zejść w dół o dobre 10 USD. Jak sobie przeliczymy, to może będziemy mieli ceny paliw gdzieś w granicach 4 zł" - podsumował Czyżewski.
Grupa PKN Orlen zarządza sześcioma rafineriami w Polsce, Czechach i na Litwie, prowadzi też działalność wydobywczą w Polsce i w Kanadzie. Jej skonsolidowane przychody ze sprzedaży sięgnęły 111,2 mld zł w 2019 r. Spółka jest notowana na GPW od 1999 r.