Miała być reforma kończąca wieloletnią sagę. Miało też być nawet 22 mld zł dodatkowych środków dla budżetu. Miało, ale - przynajmniej na razie - nie będzie. Reforma Otwartych Funduszy Emerytalnych po raz kolejny utknęła. Rok temu zablokował ją koronawirus, dziś blokuje konflikt w Zjednoczonej Prawicy.
Projekt pierwotnie zakładał, że od 1 czerwca Polacy mają decydować, czy środki zgromadzone w OFE zostają przeniesione do IKE czy do ZUS. Teraz mówi się już o możliwym opóźnieniu o miesiąc lub dwa. Póki co z reformy rząd się nie wycofuje.
Reforma do tak na prawdę likwidacja OFE i oznacza m.in. koniec Powszechnych Towarzystw Emerytalnych (PTE), które nimi zarządzały. A przynajmniej w zakresie obsługi OFE. W ten sposób rząd zakręca kurek z pieniędzmi, a mowa o sporych kwotach, liczonych w setkach milionów złotych.
W 2020 roku wszystkie PTE zarządzające OFE wypracowały zysk w wysokości 345 mln 606 tys. zł - wynika z raportu opublikowanego w piątek przez Główny Urząd Statystyczny (GUS).
Czytaj więcej: Polski gigant wyciąga pieniądze z banków. Powód? Nie chce im płacić dodatkowych opłat
Warto jednak zauważyć, że w porównaniu z zyskami za 2019 rok, zaliczyły spory regres. Wtedy zysk netto sięgał 494 mln zł. Zjazd jest więc 30-procentowy.
Warto zwrócić uwagę, że w ostatnim roku dość znacząco spadły przychody PTE z zarządzania OFE - z 966 do 905 mln zł. Jednocześnie wzrosły jeszcze mocniej koszty - z 383 do 495 mln zł.
Bardziej szczegółowy rachunek pokazuje kilkanaście różnych rodzajów kosztów, które ponoszą PTE. Mowa m.in. o opłatach na rzecz agentów transferowych i kosztach rejestrów członków funduszy, kosztach związanych z rozliczeniami z ZUS czy promocją.
Marketing i reklama w 2020 roku pochłonęły 3,1 mln zł. Z kolei koszty wynagrodzeń ludzi, których zatrudniają PTE, to ponad 73 mln zł w skali roku.