Jak podała spółka w raporcie, przychody grupy wyniosły 2,22 mld zł i były 42,3 proc. wyższe niż rok wcześniej. Polska sieć marketów należąca do Tomasza Biernackiego nie pierwszy raz pokazuje, że koronawirs nie dla wszystkich branż jest tak samo groźny. Jak już pisaliśmy w money.pl, na giełdzie sieć jest wyceniana wyżej niż przed wybuchem epidemii. W lutym akcje spółki chodziły po 160-170 zł za sztukę. Pod koniec kwietnia natomiast były wyceniane na około 180 zł, co daje wartość całego biznesu na poziomie 17,5 mld zł.
Wydaje się, że również konflikt ze związkami zawodowymi w sieci oraz rezygnacja Szymona Piducha z funkcji prezesa nie podcięły skrzydeł spółce.
Spółka przyznaje w raporcie, że w marcu na wysoką dynamikę przychodów wpłynęły większe zakupy robione przez klientów Dino, związane z sytuacją epidemiologiczną w Polsce. Ponad 40 proc. sprzedaży to świeże produkty, w tym mięso, wędliny i drób.
Do końca marca 2020 r. sieć uruchomiła 16 nowych sklepów o łącznej powierzchni 6,3 tys. m kw. Miała większe aspiracje, ale tu na przeszkodzie stanęła epidemia i ograniczenia w pracy administracji państwowej. Dlatego kolejne 23 markety (o łącznej powierzchni 9,1 tys. m kw.) mają być będą stopniowo otwierane w II kw. 2020 r.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie