O dramatycznej sytuacji na rynku pisze magazyn branży rzemieślniczej "Handwerksblatt". Braki surowca widoczne były już na wiosnę. Z miesiąca na miesiąc z dostępnością drewna jest jednak coraz gorzej, co uderza w interesy stolarzy i dekarzy.
- Sytuacja jest naprawdę dramatyczna, nie widziałem czegoś takiego w ciągu 20 lat prowadzenia firmy - mówi Felix Goetzen, właściciel zakładu stolarskiego z Duisburga.
Ceny drewna zmieniają się z dnia na dzień
Jest tak źle, że niemieccy specjaliści nie podejmują się kalkulacji ofert dla klientów i ustalania terminów. Stolarze idą wręcz krok dalej i zachęcają klientów, by swoje domy zbudowali na konstrukcjach z cegieł zamiast z drewna.
- Ceny drewna listwowego zmieniają się u pośredników z dnia na dzień. Np. łata dachowa kosztowała zwykle ok. 0,50 euro za metr, a obecnie jest to już 1,30 euro. O ile da się ja w ogóle zdobyć, nawet za tę cenę - mówi Kurt Krautscheid, mistrz dekarski i szef Izby Rzemieślniczej w Koblencji. Sytuację drewna na rynku określa jako "nieobliczalną".
- Coś jest nie tak z rozwojem cen. Cena zwykłego drewna skoczyła o 60-80 proc., cena łaty dachowej nawet o 180 procent - Raban Meurer, właściciel firmy dekarskiej z Kolonii. - Nie możemy pracować, ponieważ brakuje drewna, a przecież przy tak dobrej pogodzie można by przeprowadzać choćby pilnie renowacje dachów - dodaje.
Natomiast Matthias Eisfeld, dyrektor cechu stolarzy i budownictwa drewnianego w Westfalii, zwraca uwagę, że firmy wysyłają pracowników na postojowe, bo przez brak surowca po prostu nie ma dla nich pracy.
- Prędzej czy później zakłady stolarskie będą zmuszone do ogłaszania upadłości, mimo wielu zamówień. Ceny drewna były stabilne od pokoleń, teraz jego ceny zmieniają się codziennie, jak ropy albo złota - komentuje dyrektor.
Rynek drenują Chińczycy i Amerykanie
Dlaczego w ogóle doszło do takiej sytuacji? "Handwerksblatt" wskazuje, że niemiecki rynek ogołociły Chiny i Stany Zjednoczone. Pierwsze państwo poszukuje drewna, gdyż trwa tam boom na budownictwo drewniane, a Rosja nałożyła embargo na eksport tegoż surowca. W przypadku USA na popyt wpłynęły pożary lasów w Kalifornii, inwazja szkodników w Kanadzie oraz programy bodźców ekonomicznych, które zachęcają Amerykanów do budowy domów.
Z relacji "Handwerksblatt" wynika, że Chińczycy posunęli się do pozyskiwania świeżego drewna bezpośrednio z lasów. W środku zagajników w Westerwald, Eifel i Sauerland znajdują się kontenery z chińskimi znakami. Po zapełnieniu trafiają w ciężarówkach do Rotterdamu, gdzie następnie przeprawiają się przez ocean statkami towarowymi.
To nie tylko katastrofa gospodarcza, ale i klimatyczna - transport drewna na kontenerowcach, używających ciężkiego oleju opałowego, jest sprzeczny z ekologiczną, neutralną pod względem emisji CO2 ideą konstrukcji z drewna.
- To nie ma nic wspólnego ze zrównoważonym leśnictwem. Nie mogę zrozumieć, dlaczego politycy widzą te duże wycinki w lasach i nic nie robią - mówi Matthias Eisfeld na łamach "Handwerksblatt".
Problem nie tylko niemiecki
Z brakami drewna mierzą się nie tylko Niemcy. W Polsce od początku roku cena tarcicy wzrosła o około 70 proc. Na nasz rynek także łakomie spoglądają Chiny i USA.
W naszym kraju dochodzi jednak jeszcze inny czynnik: niekontrolowany eksport drewna. Firmy twierdzą, że z Polski wyjeżdża obecnie 10 proc. drewna okrągłego, czyli 4 mln metrów sześciennych drewna, które trafia głównie do Chin.
Lasy Państwowe jednak odbijają piłeczkę i twierdzą, że nie mają wpływu ani na eksport, ani na ceny. Do dyskusji o zakazie eksportu odniosło się również Ministerstwo Klimatu i Środowiska, które uważa, że nie ma powodu do takiej decyzji, a wzrost średnich cen drewna nie jest silny.