Tankowanie jest od dłuższego czasu sporym obciążeniem budżetu domowego. Pocieszeniem może być fakt, że ostatnio nastąpiła stabilizacja cen. Są wysokie, ale przestały rosnąć.
Odwrotna sytuacja jest za to na światowych giełdach, gdzie ustalane są rynkowe ceny ropy naftowej. Na przestrzeni ostatniego miesiąca zakres wahań był ponad 10-dolarowy. W USA baryłka kosztowała między 62 i 74 dolary.
W środę rano jest wyceniana na 67,4 dolarów, czyli około 0,4 proc. niżej niż na koniec poprzedniego dnia. Wyhamowała więc ostatnie dwudniowe wzrosty, które okazały się najsilniejsze od listopada 2020 roku - w tym krótkim czasie baryłka ropy zdrożała o ponad 8 proc.
Z kolei ten silny ruch w górę miał miejsce zaraz po zakończeniu aż 6-dniowej serii ciągłych spadków cen ropy.
"Rynki znów niepokoi szybkie rozprzestrzenianie się nowego wariantu Delta koronawirusa, co może wpłynąć negatywnie na popyt na paliwa na świecie. Umacniający się dolar USA, po raz pierwszy od trzech sesji, również wywiera negatywny wpływ w środę na decyzje zakupowe inwestorów na rynkach paliw" - wskazują maklerzy.
Zauważają, że w przyszłym tygodniu odbędzie się posiedzenie krajów sojuszu OPEC+, czyli największych producentów ropy. Obecna sytuacja na rynkach paliw może skłonić ich do ponownej oceny planu dostarczania co miesiąc na rynki dodatkowych baryłek ropy.
- Ceny ropy szybko się odbiły i szybko zakończyły zwyżkę - mówi Howie Lee, ekonomista Oversea-Chinese Banking Corp.
- Niedawna korekta na rynku paliw była jednak jedną z najbardziej "stromych" w tym roku, podkreślając wpływ wariantu Delta koronawirusa na popyt na ropę - dodaje.