Mocne spadki znowu nawiedziły amerykańską giełdę. Najważniejsze indeksy z Wall Street zakończyły poniedziałkową sesję od 1,5 do 2,2 proc. na minusie. Duże wahania można było obserwować w środę wieczorem i w czwartek rano także w przypadku dolara, który najpierw umocnił się, by później większość zysku do euro oddać.
W czwartek rano nerwowość widać też na europejskim rynku. Największe giełdy tracą na wartości ponad 1 proc. Tak jest też w przypadku warszawskiej GPW.
Załamanie na giełdzie w USA nastąpiło po godzinie 20 czasu polskiego. Właśnie wtedy amerykański bank centralny (Fed) zakończył posiedzenie i ogłosił podwyżkę stóp procentowych. Przedział oprocentowania dla głównej stawki wzrósł z 2-2,25 do 2,25-2,5 proc.
O ile sama podwyżka nie jest zaskoczeniem, bo ekonomiści zakładali dokładnie taki scenariusz, zamieszanie wywołały wypowiedzi prezesa Fed, który zmienił ton wcześniejszych wypowiedzi i oczekiwania co do kolejnych podwyżek stóp procentowych w przyszłości.
Dotychczas oficjalny komunikat banku centralnego USA głosił, że w 2019 roku większość członków jest za trzema podwyżkami stóp procentowych. Teraz dominuje przekonanie, że wystarczą dwie. Z drugiej strony inwestorzy i obserwatorzy rynkowi w ostatnich dniach spekulowali, że być może czeka nas w przyszłym roku tylko jedna podwyżka.
- Inwestorzy wydają się być nieco zaskoczeni dalszym przywiązaniem Fed do podtrzymania cyklu podwyżek w świetle danych makroekonomicznych, sugerujących potencjalne globalne spowolnienie wzrostu gospodarczego. Reakcją na rynku był wzrost wyceny dolara, co zwyczajowo negatywnie rzutuje na waluty rynków wschodzących, do których zalicza się złoty - komentuje Konrad Ryczko, analityk Domu Maklerskiego BOŚ.
Jak zauważa, sam spadek kursu euro do dolara był jednak ograniczony, co sugeruje, że część inwestorów zakłada dalsze dostosowywanie działań Fed do napływających w przyszłości danych z gospodarki.
- Z punktu widzenia złotego możemy raczej mówić o podbiciu wyprzedaży waluty i negatywnym wydźwięku. Niemniej reakcja na rynku jest ograniczona. Sugeruje to, że do końca roku notowania euro mogą oscylować wokół 4,28 zł - uważa Ryczko.
"Biorąc pod uwagę obecną retorykę Fed utrzymujemy nasze oczekiwania dwóch podwyżek stóp w 2019 roku. Uważamy, że najbardziej prawdopodobnym terminem ich dokonania jest pierwsza połowa roku, z uwagi na oczekiwane spowolnienie wzrostu gospodarczego w drugiej połowie" - komentują ekonomiści PKO BP.
W przeciwieństwie do najnowszego komunikatu banku, uważają, że na tym zakończy się obecny cykl podwyżek, a 2020 rok przyniesie znowu obniżki oprocentowania. Ekonomiści podkreślają, że sygnały spowolnienia i pogorszenia się nastrojów w przetwórstwie oraz na rynku nieruchomości są coraz bardziej widoczne. A to będzie ograniczać podwyżki.
Warto podkreślić, że im wyższe oprocentowanie ustalane przez bank centralny, tym droższe kredyty. To problem nie tylko dla zwykłych Amerykanów, ale i firm, które mają coraz trudniej z pozyskiwaniem środków na inwestycje. Zagrożenie spowolnieniem gospodarczym sprawia jednak, że Fed ostrożniej podchodzi do podwyżek stóp. Konsekwencją podwyżek w długim okresie jest umacnianie lokalnej waluty, a więc w tym przypadku dolara.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl