Zamieszanie z kredytami frankowymi spowodowało przerwę w wypłacaniu dywidendy przez wiele polskich banków. W tym największy z nich PKO BP. Przez trzy lata 2015-2017 do akcjonariuszy banku nie trafiła ani złotówka. Nadzór rynkowy nakazał zbieranie pieniędzy na zabezpieczenie ewentualnych problemów z wypłacalnością kredytobiorców.
W ubiegłym roku PKO BP mógł już wypłacić 687 mln zł (55 gr na akcję), ale to wciąż było dużo mniej niż w latach 2011-2013, kiedy bank stać było na transfer nawet 2,5 mld zł. W tym roku posucha akcjonariuszy się kończy. Ma do nich trafić aż 1,66 mld zł, czyli 1,33 zł brutto na akcję. Taką kwotę zaproponował w czwartek zarząd z prezesem Zbigniewem Jagiełłą na czele. Ostatnio większa dywidenda trafiła na konta właścicieli w 2013 roku.
Będzie to 44 proc. zysku grupy kapitałowej PKO BP z ubiegłego roku. Na kapitał rezerwowy ma trafić 5,15 mld zł - podano w propozycji zarządu. Zarząd zaproponował też, aby część zysku w kwocie 1,67 mld zł pozostała niepodzielona.
Zobacz też: Prezes PKO BP ocenia imperium Czarneckiego. "Jego banki zapracowały na swoją trudną sytuację"
"Uzasadnieniem dla braku podziału części zysku jest potencjalna możliwość jego wykorzystania dla celów realizowania wypłat dywidendy w następnych latach" - podano w komunikacie.
29,4 proc. z 1,66 mld zł dywidendy trafi do największego akcjonariusza banku, czyli Skarbu Państwa. Jeśli uwzględnić jeszcze 19 proc. podatku od pozostałej kwoty, to budżet otrzyma łącznie 712 mln zł. Ta kwota pomoże zrealizować m.in. "piątkę Kaczyńskiego", która rocznie kosztować ma 40 mld zł.
Przypomnijmy, że w roku 2010, kiedy budżet państwa borykał się z powaznymi problemami (106 mld zł deficytu general government), PKO BP wypłacił na dywidendę 2,4 mld zł, czyli aż 103 proc. zysku grupy kapitałowej z 2009 r.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl