Zdecydowany wzrost stóp procentowych w Polsce, trudna do opanowania inflacja i groźba głębszego spowolnienia gospodarczego sprawiły, że w ciągu ostatnich miesięcy bardzo mocno w górę poszły rentowności polskich obligacji. To oznaczało duży wzrost kosztów obsługi państwowego długu.
Gdy w poniedziałek 20 czerwca 10-letnie obligacje osiągnęły pułap 8 proc., niektórzy zaczęli kreślić czarne scenariusze dla Polski. Wtedy rynek pokazał, jak bardzo bywa nieprzewidywalny i trzy dni później nastroje są kompletnie inne.
Rentowności obligacji ostro w dół
W czwartek rano rentowność 10-letnich obligacji jest już niewiele powyżej 7 proc. Ekonomiści nie dowierzają własnym oczom, że w tak krótkim czasie polskie obligacje mogły się tak znacząco umocnić.
"Może mieć to związek z oczekiwaniami inwestorów na hamowanie gospodarki wywołane podwyżkami stóp procentowych w Polsce i na świecie. Potwierdzają to również niższe od oczekiwanych dane o produkcji przemysłowej w maju, wolniejszy wzrost płac oraz hamująca sprzedaż detaliczna" - tłumaczą wyraźny spadek rentowności ekonomiści PKO BP.
Z systematycznym wzrostem rentowności polskich obligacji mieliśmy do czynienia od października 2021 roku. To wtedy stopy procentowe w Narodowym Banku Polskim (NBP) pierwszy raz poszły w górę po tym, jak wcześniej przez dłuższy czas były na praktycznie zerowym poziomie.
Wzrost rentowności oznacza, że obligacje Skarbu Państwa na rynku tracą na wartości, a efekty są jednoznacznie negatywne dla kasy państwa. Skutkuje znacząco wyższymi kosztami obsługi długu, który rząd zaciąga na rynkach finansowych w celu sfinansowania bieżących wydatków. W nieco ponad osiem miesięcy urosły prawie 4-krotnie. Jeśli aktualny spadek nie jest tylko chwilową korektą i będzie trwały, jest to dobra informacja z punktu widzenia ministra finansów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rynek weryfikuje oczekiwania wzrostu stóp w NBP
To też optymistyczny sygnał dla osób spłacających kredyty. Zwrot na rynku obligacji może sugerować, że cykl podwyżek stóp procentowych dobiega końca, a z nim skończy się wzrost oprocentowania w bankach.
"Wiara rynku we wzrost stopy referencyjnej NBP do 8-8,5 proc. upada dziś pod ciężarem obaw o recesję w USA (także w Polsce)" - ocenia Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP.
Z kolei rynkowy ekspert Rafał Mundry zauważa, że wyraźne spadki zaliczyły też kontrakty terminowe, na podstawie których można przewidywać, jak będzie się kształtowała stawka WIBOR 6M (jedna z dwóch stawek określających oprocentowanie kredytów) za sześć miesięcy.
Tym samym rynek, często sceptyczny wobec słów prezesa NBP Adama Glapińskiego, zaczął wierzyć, że faktycznie możemy być już całkiem blisko zakończenia cyklu podwyżek stóp procentowych.
Dokładnie dwa tygodnie temu szef banku centralnego przyznał, że "zbliża się koniec podwyżek stóp procentowych, bo w lecie inflacja powinna osiągnąć szczyt i później będzie się stabilizować".
- Mogę z góry zapowiedzieć, że zgodnie z najnowszymi analizami, pod koniec przyszłego roku być może będzie możliwość obniżania stóp procentowych - dodał.
Damian Słomski, dziennikarz money.pl