Miliarder Elon Musk miesiąc temu stał się głównym udziałowcem (ma prawie 10 proc. akcji) Twittera. Jest to jednak zdecydowanie za mało, by rządzić firmą. Dlatego kilka dni temu złożył ofertę przejęcia portalu za około 43 mld dolarów.
Bogacz ma już konkretne plany wobec Twittera. Dotyczą m.in. cięć na najwyższych szczeblach w spółce. Zapowiedział, że rada nadzorcza, czyli organ kontrolujący pracę zarządu i m.in. wybierający członków najwyższych władz, nie otrzyma wynagrodzenia za swoją pracę, jeśli Musk przejmie firmę.
"Wynagrodzenie rady wyniesie 0 dolarów, jeśli powiedzie się przejęcie. Zaoszczędzimy w ten sposób około 3 mln dolarów rocznie" - napisał Elon Musk na twitterze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Serwis CNBC potwierdza, że zgodnie z dokumentacją złożoną w Komisji Papierów Wartościowych i Giełd obecnie Twitter wydaje około 2,9 mln dolarów w gotówce i akcjach na nagrody dla członków rady nadzorczej. Jest ich wszystkich jedenastu. Pod zarządami Muska nie dostaliby żadnych pieniędzy.
Członków rady nadzorczej Twittera można dołączyć do dotychczasowych przeciwników przejęcia władzy w firmie przez Elona Muska. Ta grupa wewnątrz spółki jest coraz większa. Stąd podchody miliardera nazywa się już wrogim przejęciem.
Przejęcie Twittera. "Trująca pigułka"
Władze Twittera, broniąc się przed uzyskaniem władzy przez miliardera, zdecydowały się na zastosowanie strategii "trującej pigułki". Chodzi o to, aby zablokować ewentualne przejęcie za pomocą zapisów w statucie spółki. Dzięki nim przejęcie będzie nieopłacalne lub niemożliwe.
Bloomberg wyjaśnia, że nowy plan praw akcjonariuszy będzie obowiązywał w przypadku nabycia przez inwestora 15 proc. akcji bez wcześniejszej zgody władz spółki. Plan ma na celu zapewnienie, że każdy, kto przejmie kontrolę nad Twitterem poprzez zakupy akcji na otwartym rynku, zapłaci wszystkim akcjonariuszom odpowiednią premię za kontrolę.
Strategia obrony za pomocą "trującej pigułki" daje dotychczasowym akcjonariuszom prawo do zakupu dodatkowych akcji, skutecznie rozwadniając udziały własnościowe wrogiej strony. Takie rozwiązania są często stosowane przez spółki znajdujące się pod ostrzałem inwestorów, którzy chcą przejąć spółkę wbrew woli zarządu.
Elon Musk zapytany w wywiadzie, po co wdał się w inwestycyjne zamieszanie wokół Twittera odpowiedział, że tu chodzi "o przyszłość cywilizacji". Musk opowiadał, że nie chodzi tu o zarobek, tylko "upewnienie się, że Twitter pozostanie zaufaną platformą dla demokracji".