Z ustaleń agencji wynika, że Elon Musk złożył propozycję w liście skierowanym do władz spółki. Wszystko po to, by uniknąć rozprawy sądowej, której - jak obawiał się obóz miliardera - prawdopodobnie nie dałoby się wygrać.
Bloomberg skierował pytania w tej sprawie do obozu Elona Muska i zarządu Twittera, jednak żadna ze stron nie zdecydowała się udzielić natychmiastowego komentarza w tej sprawie.
Akcje Twittera od razu zareagowały na tę wiadomość gwałtownym odbiciem. Tuż po ogłoszeniu przez media powrotu obu stron do stołu negocjacyjnego, ceny poszybowały w górę o 18 proc. do poziomu 49,62 dol. (na otwarciu były warte 42,81 dol.), dopóki ich wycena nie została wstrzymana na nowojorskim parkiecie na poziomie 47,95 dol.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Zimna wojna" między Muskiem a Twitterem
W ostatnich miesiącach Elon Musk skupił się na krytyce firmy i sposobu zarządzania nią, jak i również całą platformą. Najbogatszy człowiek świata zarzucał spółce m.in. to, że utajniała informacje o liczbie botów i fałszywych kont na portalu.
Zarząd firmy natomiast skrupulatnie przygotowywał się do nadchodzącej sądowej batalii, która miała rozpocząć się już w połowie października. Władze spółki gromadziły również dowody na to, że miliarder miał wpływać na wycenę Twittera, a w tym celu archiwizowały m.in. jego tweety.
Zresztą Twitter wyszedł mocno pokiereszowany z tej historii i zanotował jeden ze słabszych kwartałów od lat ze stratą w wysokości ponad ćwierć miliarda dolarów, za co obwinił Elona Muska. Akcjonariusze spółki liczyli jednak na sowite odszkodowanie, o które miała toczyć się rozgrywka na sądowej wokandzie.
Twitter wkrótce trafi w nowe ręce?
Zamieszanie między Elonem Muskiem a platformą społecznościową rozpoczęło się w lipcu. Wtedy miliarder zerwał podpisane w kwietniu porozumienie o przejęciu firmy, a decyzję tę tłumaczył faktem, że firma wprowadzała regulatorów w błąd co do prawdziwej liczby kont spamowych i botów.
Akcjonariusze Twittera 13 września przegłosowali przyjęcie oferty wykupu w takiej formie, w jakiej pierwotnie przedstawił ją Elon Musk. Firma podała wtedy, że 98,6 proc. oddanych głosów było za transakcją. Szef Tesli, który jest jednocześnie największym akcjonariuszem Twittera, miał nie głosować w ogóle.
Twitter jednak nie zgadza się z takim postawieniem sprawy i podkreśla, że w jego ocenie umowa o przejęciu jest wiążąca. Domagała się, aby sąd wymusił na bogaczu kupno firmy w cenie 54,20 dolarów za akcję (transakcja miała kosztować go 44 mld dolarów).