16 sierpnia zapasy gazu w magazynach europejskich wynosiły 90,12 proc. pojemności w całej Unii Europejskiej – wynika z danych platformy AGSI. Zgodnie z unijnymi przepisami to poziom, który państwa członkowskie miały osiągnąć na koniec września – podaje portal biznesalert.pl.
Podobnie sytuacja ma się z zapasami Polski. Według Gas Storage Poland, spółki zarządzającej krajowymi magazynami, obecnie są one zapełnione w 93 proc. Podmiot zresztą regularnie informuje na swojej stronie internetowej o poziomie napełnienia instalacji.
Gazprom sam sobie wybija zęby
Tym samym powoli tracą na znaczeniu dostawy surowca od Gazpromu. Spółka kontrolowana przez Kreml jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie podsycała niepewność Europy poprzez manipulacje dostawami "błękitnego paliwa". Po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji natomiast zablokowała dostawy gazu częścią szlaków, np. poprzez Nord Stream. Obecnie płynie ono już tylko przez Ukrainę i Turcję.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Europa w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy na własnej skórze przekonała się, czym może grozić zawierzenie swojego bezpieczeństwa energetycznego państwu kierowanemu przez despotę. Dlatego też jej plan REPowerEU zakłada pełne uniezależnienie się od gazu z Rosji do 2027 r.
Europa chce sama zakręcić kurek z gazem rosyjskim, przynajmniej na poziomie deklaracji. Jednakże autodestrukcyjna polityka Gazpromu może sprawić, że ten kurek zostanie zakręcony już nawet w 2023 r. My sobie damy radę, tymczasem Gazprom zostanie bez realnej alternatywy, poza opowieściami o zwrocie dostaw do Azji – mówi w rozmowie z money.pl Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny biznesalert.pl.
Nawiązuje w ten sposób do polityki rosyjskiego koncernu, który co jakiś czas odcina kolejne kraje od dostaw gazu. Gazprom w ten sposób nierzadko narusza wieloletnie umowy, czym naraża się na konsekwencje prawne w sądach arbitrażowych.
Polska dywersyfikuje dostawy
Ekspert podkreśla, że sytuacja Polski jest "relatywnie dobra". Nasz kraj jest zabezpieczony poprzez wieloletnie umowy na dostawy gazu z Norwegami, Amerykanami oraz Katarczykami. – Można powiedzieć, że mamy nie tylko okna na świat, ale także mamy co przez te okna przecisnąć – mówi obrazowo nasz rozmówca.
Orlen w piątek poinformował, że podpisał umowę z Gaz-System na 58 dostaw LNG w ciągu roku do pływającego terminala gazowego w Gdańsku. Koncern w ramach kontraktów długoterminowych ma zagwarantowane dostawy na poziomie 14 mld m sześc. LNG do terminali w Świnoujściu i w Zatoce Gdańskiej.
Taka ilość surowca, uzupełniona dostawami z Norwegii i własnym wydobyciem w kraju, pozwoli nam nie tylko w pełni zaspokoić potrzeby polskich odbiorców, ale także oferować gaz na sąsiednie rynki – napisał na portalu X (dawny Twitter) Daniel Obajtek.
Kryzys jednak nie ustał
Nie oznacza to jednak, że Europa może już spać spokojnie. Wysokie zapełnienie magazynów gazu "nie oznacza, że kryzys energetyczny się skończył" – przestrzega redaktor naczelny biznesalert.pl.
– ENTSOG (Europejska Sieć Operatorów Systemów Przesyłowych Gazu – przyp. red.) szacuje, że jeżeli naraz pojawią się problemy z dostawami gazu do Europy, np. Rosja przykręci kurek, powtórzą się problemy z wytwarzaniem energii w elektrowniach jądrowych we Francji, a do tego pojawią się jeszcze problemy z dystrybucją węgla w Polsce czy w Niemczech, to wciąż będzie problem z dostępnością gazu w niektórych miejscach w Europie – zauważa Wojciech Jakóbik.
Ewentualne odcięcie dostaw gazu przez Kreml to zła wiadomość szczególnie dla Węgier, które wciąż w głównie importują gaz tłoczony przez Gazprom. W ostatnim czasie przedstawiciele Ukrainy zapowiedzieli, że nie będą renegocjować umowy z rosyjskim koncernem, gwarantującej przepływ surowca przez ich kraj, która wygasa wraz z końcem 2024 r.
Po pierwsze, na pewno nie będziemy stroną negocjacji z Rosjanami i to jest oczywiste. A po drugie, myślę, że przyszły rok będzie miarodajny, jeśli chodzi o zdolność Europy do funkcjonowania w ogóle bez rosyjskiego gazu. Widzę wszystkie przesłanki, aby tak właśnie się stało – stwierdził minister energetyki Ukrainy Herman Gałuszczenko, cytowany przez "Rzeczpospolitą".
Rosja mogłaby zwiększyć dostawy do swojego europejskiego sojusznika poprzez Turcję, jednak na razie nie słychać o czynionych w tym kierunku inwestycjach. Jak zauważa dziennik, władze Turcji wydają się tracić entuzjazm do takiego rozwiązania.