Jak pisze CNBC, szef Fedu Jerome Powell podczas czwartkowej konferencji prasowej zapowiedział zmianę w podejściu amerykańskiego banku centralnego.
Do tej pory każdy skok inflacji powodował podwyżkę stóp procentowych, by ceny nie rosły zbyt szybko. Powell zapowiedział właśnie odejście od tej żelaznej zasady. Wszystko przez kryzys, wywołany epidemią koronawirusa, która w największym stopniu uderza właśnie w Stany Zjednoczone.
Powell poinformował, że Fed będzie w stanie zgodzić się na umiarkowany wzrost inflacji, pod warunkiem że pozytywnie wpłynie to na rynek pracy. To bowiem zdaniem Rezerwy Federalnej jest obecnie największe wyzwanie, z którym mierzy się amerykańska gospodarka.
Przypomnijmy, że wielokrotnie informowaliśmy o fatalnych danych z tamtejszego rynku pracy. Na początku pandemii tygodniowo wpływało do urzędów nawet 5-6 mln wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. I choć ostatnio liczba ta już tak szybko nie rośnie, to sytuacja wciąż jest daleka od ideału.
Właśnie dlatego Powell jest w stanie przełknąć wyższą inflację. O ile? Tu konkrety nie padły, ale nieoficjalne informacje CNBC mówią o tym, że mowa tu o inflacji na poziomie 2,25 do 2,5 proc.
- Wielu może powiedzieć, że to sprzeczne z rolą Fedu. Ale stale utrzymująca się niska inflacja może być w długim okresie bardzo ryzykowna dla gospodarki - powiedział Jerome Powell.