Polska gospodarka powoli wychodzi z kryzysu, co widać po rosnących statystykach konsumpcji, produkcji, wynagrodzeń czy obniżającym się bezrobociu. Ciągle jednak celem jest powrót na ścieżkę wzrostu PKB.
Równocześnie rośnie wartość polskich firm, których akcje są w obrocie na warszawskiej giełdzie. Mało kto zdaje sobie jednak sprawę z tego, że główny indeks WIG, w którym zgrupowanych jest około 350 najważniejszych spółek, jest o krok od pobicia rekordu wszech czasów.
W środę kurs WIG podchodził pod okrągłe 67 tys. pkt., a we wtorek nawet nieznacznie przekroczył tę granicę. Tym samym do pobicia rekordu ze stycznia 2018 roku brakuje już tylko mały krok. Wystarczy około 1,5 proc. wzrostu notowań, co zdarza się często w ciągu jednego dnia, by warszawska giełda rozpoczęła nowy rozdział w swojej 30-letniej historii.
Notowania indeksu WIG
Warto zauważyć, że trzy lata temu WIG wzbił się na szczyt wyznaczony jeszcze przed światowym kryzysem gospodarczym z lat 2008-2009. Nie udało się jednak inwestorom pójść za ciosem i przez kolejne dwa lata indeks niemal stał w miejscu. Marazm przerwał COVID-19, który początkowo doprowadził do krachu, ale stał się też motorem napędowym obecnej hossy.
Objawów hossy jest więcej. W środę władze warszawskiej giełdy pochwaliły się danymi, z których wynika, że w rok aktywność inwestorów wzrosła o 50 proc. O połowę zwiększyły się obroty. Tylko w maju inwestorzy przehandlowali akcje warte w sumie 32,5 mld zł.
- Główne polskie indeksy wspinają się po ścianie strachu. Nie widać takiej dynamiki ruchu, która mogłaby być wstępnym sygnałem przegrzania hossy. Inwestorzy nie kupują za wszelką cenę i są to jednoznacznie pozytywne sygnały. Poziom 68 tys. pkt. na WIG zbliża się nieuchronnie - wskazuje Łukasz Wardyn, ekspert CMC Markets.
Sugeruje, że pieniądze lubią ciszę i zauważa, że mimo świetnych statystyk o giełdowych inwestycjach wciąż jest cicho.
- W mediach regularnie można usłyszeć o wzrostach cen nieruchomości. Więcej niż o GPW mówi się też o bitcoinie. Należy to uznać za dobry prognostyk dla hossy - podkreśla.
Konkretne pieniądze
Za różnymi procentami i punktami, którymi posługują się analitycy giełdowi, stoją zawsze bardzo realne pieniądze. W ciągu 12 miesięcy wartość wszystkich blisko 430 spółek z głównego parkietu GPW wzrosła o 442,5 mld zł. Te pieniądze znalazły się na kontach wszystkich posiadaczy akcji. W sumie na giełdzie są już papiery o wartości 1 bln 293 mld 242 mln zł.
W 12 miesięcy indeks WIG zyskał na wartości 36 proc. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że tyle można było przeciętnie zarobić na akcjach. Tym samym z postawionych 10 tys. zł można było zarobić na giełdzie średnio 3,6 tys. zł.
Dla porównania, po 12 miesiącach zysk na lokacie bankowej z odłożonych 10 tys. zł wyniósłby kilka złotych. W przypadku obligacji skarbowych byłoby to 150 zł.
Z drugiej strony, najpopularniejsza kryptowaluta świata zyskała na wartości w tym czasie około 290 proc., czyli z 10 tys. zł można było zrobić 39 tys. zł (29 tys. zł zysku). Inwestycje w akcje są jednak obarczone zdecydowanie mniejszym ryzykiem.
Gwiazdy hossy
Podczas gdy indeks WIG urósł w rok o 36 proc., ponad 100 spółek notuje wzrosty cen akcji przekraczające 100 proc. Swoją wartość podwoiły akcje tak znanych spółek jak: CCC, Oponeo.pl, International Personal Finance (właściciel Providenta), Alior Bank czy państwowy gigant miedziowy KGHM.
Z każdej złotówki postawionej na akcje producenta mebli Forte, biotechnologicznego Mabionu czy Esotiq & Henderson (sieć salonów z bielizną, której twarzą jest Joanna Krupa) teraz są 3 złote.
Warto też zwrócić uwagę na producenta wędlin Tarczyński. Jego biznes w rok urósł czterokrotnie, a zysk z akcji przekracza 300 proc. Z kolei producent rękawic jednorazowych Mercator Mediacal, na które był boom w pandemii, może się teraz pochwalić ponad 400-procentowym wzrostem notowań na giełdzie. Łatwo policzyć, że to lepsze inwestycje niż w przypadku mocno promowanego bitcoina.
A na szczycie rankingu TOP100 są jeszcze spółki, które przed rokiem miały groszowe akcje (ryzyko inwestycji w takie papiery można porównać z bitcoinem) i z tego względu ich wyniki są jeszcze bardziej imponujące.
Co giełdowa hossa mówi o przyszłości?
Ktoś może powiedzieć, że giełda to zabawa dla panów w garniturach lub kasyno dla przeciętnego Kowalskiego i nie ma się co podniecać wykresami. Warto jednak pamiętać, że liczne badania przeprowadzane na całym świecie od kilkudziesięciu lat pokazują, że giełda jest też istotnym wskaźnikiem wyprzedzającym dla gospodarki.
Przyjmuje się, że giełda z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem zapowiada to, co może się dziać z gospodarką. W końcu chodzi o to, żeby kupować akcje spółek, które mają dobre perspektywy, a nie tych, które najlepszy czas mają już za sobą.
Co więc obecna hossa mówi o polskiej gospodarce? Potwierdza optymistyczne prognozy ekonomistów, którzy spodziewają się, że w drugiej połowie roku PKB wyraźniej urośnie i cała gospodarka wróci na ścieżkę wzrostu. Dotyczy to praktycznie wszystkich sektorów i branż.