Powoli żegnamy się z 2018 rokiem. Inwestorzy giełdowi raczej nie będą za nim tęsknić. Na największym na świecie parkiecie giełdowym w Nowym Jorku ostatnie 12 miesięcy były najtrudniejszym czasem do zarabiania pieniędzy od dekady. Ostatnio gorzej było w kryzysowym 2008 roku.
Na dwie sesje przed nowym rokiem indeks S&P500 jest pod kreską prawie 8 proc. O tyle samo spadł też WIG20, grupujący największe polskie spółki z warszawskiej giełdy, czy rosyjski RTS. Jeszcze gorsze statystyki mają giełdy w Japonii (-12 proc.), Francji (-13 proc.), Hiszpanii (-16 proc.), Niemczech (-18 proc.) czy w Chinach (-25 proc.).
Stratne inwestycje można jednak też przekuć chociaż częściowo w zysk. Zarówno teraz, jak i w przyszłości. Mowa o pewnym sposobie na ominięcie podatku Belki, czyli podatku od zysków kapitałowych. Słowo "ominięcie" mogłoby sugerować dzialania niezgodne z prawem. W tym przypadku sprowadza się to jednak do prostej optymalizacji podatkowej. W skrócie można powiedzieć, że polega to na zbilansowaniu zysków z jednych inwestycji stratami z innych.
Większość inwestorów w ciągu roku kupuje i sprzedaje różne akcje. Na jednych zarabia, a na innych traci. W tym roku wśród blisko pół tysiąca spółek z warszawskiej giełdy niewiele ponad 80 jest na plusie (porównując obecny kurs akcji z początkiem roku). Z zysków trzeba oddać państwu 19 proc. z tytułu podatku Belki. Żeby tego uniknąć lub przynajmniej ograniczyć daninę, wystarczy przed końcem roku pozbyć się akcji przynoszących stratę, by skompensować sobie wypracowane zyski z innych akcji.
Wydaje się to proste i oczywiste, ale nie dla wszystkich. Duża grupa giełdowych graczy nie sprzedaje akcji, które przynoszą straty, bo liczą, że w końcu się odkują i ich wartość wzrośnie. Trzymając takie akcje w portfelu według przepisów podatkowych nie wykazujemy straty. Dzieje się tak dopiero po ich sprzedaży. Stąd tak ważne jest rozliczenie strat przed końcem roku.
Straty sposobem na Belkę
Taka sytuacja nie wyklucza możliwości odkucia się na akcjach w przyszłości. Wystarczy sprzedane akcje nawet tego samego dnia odkupić. Oczywiście każda transakcja kupna i sprzedaży akcji obciążona jest prowizją, którą pobiera dom maklerski. W wielu przypadkach jednak bardziej opłaci się dwukrotnie zapłacić około 0,4 proc. prowizji od wartości akcji (przy sprzedaży i ponownym odkupieniu) niż raz 19 proc. podatku od wypracowanego zysku ogółem.
Przykładowo, jeśli w tym roku sprzedaliśmy akcje Lotosu z zyskiem 1000 zł (akcje od początku roku zyskały na wartości 50 proc.), będziemy musieli od tego zapłacić 190 zł podatku. Jeśli oprócz tego wtopiliśmy w tym roku 700 zł na akcjach Tauronu (od początku roku jest 30 proc. na minusie) i 500 zł na papierach PKP Cargo (-22 proc.), okaże się, że nie zapłacimy podatku, bo w sumie będziemy 200 zł pod kreską. Oczywiście, jeśli tylko sprzedamy takie akcje przed końcem roku.
Czytaj więcej: Morawiecki zabierze głos ws. obniżki podatków - ogłasza Gowin i zdradza kiedy to będzie
Dodatkowo te 200 zł będziemy mogli rozliczyć z zyskami osiąganymi w kolejnych latach (do 5 lat). Tym samym wychodzi na to, że strata na 1200 zł dała nam 190 zł zysku (uniknięty podatek Belki) i pozwoli nie zapłacić kolejnych 38 zł (19 proc. z 200 zł) z zysków w przyszłości.
Oczywiście jest to tylko "nagroda pocieszenia", bo lepiej płacić jak największy podatek, bo to oznacza duże zyski. Na giełdzie nie da się jednak tylko zarabiać, a warto wiedzieć, jak radzić sobie w trudnym okresie.
Wpływy do budżetu będą niższe?
Tegoroczne spadki na giełdzie martwią nie tylko samych inwestorów. To może oznaczać ubytek w kasie państwa z tytułu podatku Belki. A wpływy z niego systematycznie maleją już od kilku lat. Jeszcze w 2013 roku była to kwota przekraczająca 4 mld zł. W latach 2014-2015 kształtowała się w okolicach 3,2 mld zł, a w ostatnich dwóch latach 3 mld zł.
Przypomnijmy, że nazwiskiem byłego ministra finansów nazywamy podatek od dochodów kapitałowych, który został wprowadzony w 2002 roku. Dotyczy on dochodów kapitałowo-pieniężnych. Ma zastosowanie nie tylko na giełdzie, ale płacimy go też przy okazji zysków z lokat bankowych czy oprocentowanych kont oszczędnościowych w bankach. Niestety nie możemy ich bilansować ze stratami na giełdzie.
Czytaj więcej: Rumunia wprowadza "podatek od chciwości"
Opisaną optymalizację podatkową, polegającą na sprzedaży stratnych akcji, trzeba przeprowadzić przed końcem roku, żeby działała przy rozliczeniu najbliższego PIT-u. Należy jednak pamiętać o bardzo ważnej zasadzie, jaka panuje na warszawskiej giełdzie. Transakcje kupna i sprzedaży akcji rozlicza się fizycznie z dwudniowym opóźnieniem.
Tak więc akcje, na których inwestor poniósł stratę, a które mają posłużyć do obniżenia podatku, muszą zostać sprzedane najpóźniej na trzeciej sesji giełdowej przed końcem roku. Ze względu na kalendarz, w 2018 roku ten dzień wypadł wyjątkowo wcześnie - w piątek 21 grudnia. Rok wcześniej był to 27 grudnia.
Wszyscy inwestorzy, którzy w tym roku sprzedali akcje ze stratą, mogą więc pocieszać się oszczędnościami z niższego podatku Belki, oczekując na lepsze kolejne 12 miesięcy. Ci, którzy przegapili termin i teraz sprzedadzą akcje ze stratą, rozliczą sobie ją dopiero za rok.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl