W południe w Jastrzębskiej Spółce Węglowej ruszyło zebranie rady nadzorczej. Jak pisaliśmy rano, jednym z punktów miało być głosowanie w sprawie odwołania prezesa Daniela Ozona. Z relacji Karoliny Bacy-Pogorzelskiej, dziennikarki "Dziennik Gazety Prawnej", wynika, że z funkcji wiceprezesa odwołany został właśnie wiceprezes Artur Dyczko.
W krótki czasie doszło do kolejnej dymisji, tym razem Jolanty Gruszki. Ostatecznie stanowiska nie stracił prezes Daniel Ozon, który był typowany jako pierwszy do odejścia.
Artur Dyczko w JSW odpowiadał dotychczas za strategię i rozwój. Z kolei Jolanta Gruszka była zastępcą prezesa i osobą odpowiedzialną za handel.
Dzień wcześniej sam z funkcji zrezygnował Robert Ostrowski - wiceprezes do spraw finanowych. Podobno był mocno skonfliktowany z resztą zarządu JSW.
Z doniesiem medialnych wynika, że nagłe zmiany we władzach spółki mogą wynikać z konfliktu między ministerstwem energii i zarządem JSW. Spór jest o finansowe zaangażowanie w budowę elektrowni Ostrołęka C. Ostatnia elektrownia węglowa w Polsce pochłonie na starcie około 6 mld zł, ale do tej pory nie było dla niej pełnego finansowania. Po około 1 mld dawały Enea i Energa, a więc dwie państwowe spółki energetyczne. Teoretycznie nawet 2 mld zł mogłaby dorzucić do puli JSW.
Przeciwko zmianom władz JSW i finansowaniu budowy elektrowni opowiadają się związki zawodowe spółki. Od rana przed siedzibą była pikieta.
Po doniesieniach o pierwszych dymisjach doszło do wtargnięcia kilku osób na salę obrad rady nadzorczej. Zebranie zostało przerwane.
Przewodnicząca rady nadzorczej znalazła się w ogniu pytań. Górnicy domagali się informacji o powodach zwolnień, a także wycofania decyzji.
Górnicy chcieli powstrzymać dalsze dymisje. Liczyli też na cofnięcie dotychczas podjętych decyzji. Związkowcy wzywali do interwencji premiera Mateusza Morawieckiego i ministra Krzysztofa Tchórzewskiego.
Artur Biernat z "Dziennika Zachodniego" relacjonuje, że górnicy pilnują drzwi do sali obrad. - Nie opuścimy budynku bez wycofania uchwał. Rada też nie opuści budynku. Chyba nie obejdzie się bez interwencji ministra, a nawet premiera - mówią.
Górnicy grozili, że nie wyjdą z pomieszczenia dopóki rada nadzorcza nie zmieni decyzji o odwołaniach. Przewodnicząca Halina Buk chce opuścić zebranie w asyście policji. Około godziny 15:00 policja zjawiła się na miejscu.
To na Halinie Buk koncentruje się głównie uwaga, choć cała rada nadzorcza JSW liczy dziesięć osób. W jej skład wchodzi m.in. Konrad Balcerski - obecnie pracownik departamentu nadzoru i polityki właścicielskiej ministerstwa energii. To właśnie resort zarządzany przez Krzysztofa Tchórzewskiego jest najprawdopodobniej inicjatorem zmian kadrowych.
Tak jak chcieli górnicy w końcu został poddany pod głosowanie wniosek o wycofanie wcześniejszych uchwał dotyczących dymisji. Nie zyskał jednak poparcia. Obrady się zakończyły. Wbrew zapowiedziom, górnicy wypuścili członków rady nadzorczej, choć towarzyszyły temu gwizdy.
Trzęsienie ziemi w zarządzie jest niezrozumiałem tym bardziej, że w połowie tego roku i tak kończy się kadencja obecnego zarządu. Dymisje na kilka miesięcy przed końcem narażają firmę nie tylko na zamieszanie, ale i koszty związane np. z odprawami.
Jak na całe zamieszanie reagują inwestorzy? Akcje JSW od rana tracą na wartości. W porównaniu ze środą są ponad 1 proc. pod kreską. Od południa, gdy rozpoczęło się zebranie rady nadzorczej, notowania nie uległy jednak większym zmianom. Giełdowi gracze czekają na dalszy rozwój sytuacji.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl