"Największym bukmacherem w Polsce [w 2019 r.] jest STS, który kontroluje 45,4% licencjonowanej części sektora. Fortuna posiada 31,3% udziałów rynkowych, forBET 6%, Totolotek 5%, inni gracze zaś kontrolują pozostałe 12,3% branży" - czytamy też w komunikacie.
Stowarzyszenie szacuje, że rosnąca aktywność nielicencjonowanych podmiotów sprawia, że szara strefa wzrosła do blisko 60% rynku gamingowego w Polsce.
"Śladem innych państw europejskich w Polsce powinien powstać dedykowany urząd, który odpowiadałby za regulację rynku. Wyspecjalizowana jednostka o sprecyzowanym katalogu zadań - utworzona na wzór Gambling Commission z Wielkiej Brytanii czy Malta Gaming Authority - dawałaby szansę na efektywniejszy nadzór nad sektorem. Skuteczniej przeciwdziałałaby również nawracającej szarej strefie" - postuluje "Graj Legalnie".
W ocenie stowarzyszenia, organy państwowe powinny efektywnie prowadzić oraz aktualizować Rejestr Domen Służących do Oferowania Gier Hazardowych Niezgodnie z Ustawą. Następnie egzekwować blokowanie witryn przez dostawców telekomunikacyjnych. Niezbędna jest także dalsza inicjatywa ustawodawcza oraz doprecyzowanie istniejących przepisów, dodano.
"Ustawodawca powinien również dokonać weryfikacji obecnej formy opodatkowania zakładów wzajemnych i w konsekwencji zracjonalizować obowiązujące przepisy podatkowe. Obecnie działający w Polsce bukmacherzy płacą 12% podatek od obrotu, który jest najwyższym w Europie. Spełnienie powyższych postulatów pozwoliłoby utrzymać obecną dynamikę ograniczania szarej strefy oraz uzyskać wysokie wpływy podatkowe. Gdyby w pełni egzekwowano obowiązujące w Polsce prawo, to do państwowej kasy w tym roku wpłynęłoby dodatkowo ok. 1,1 mld złotych. Łącznie z daniną od legalnych podmiotów budżet państwa zostałby zasilony kwotą blisko 2 mld zł z tytułu podatku od gier" - czytamy dalej.