"Spodziewam się, że do końca roku powinniśmy już znać szacunki naszych zwiększonych kosztów" - powiedział Kawula dziennikarzom w kuluarach konferencji prasowej.
Zaznaczył, że w okresie wstrzymania dostaw Grupa Lotos zaopatrywała się w ropę w 100% drogą morską, co wiąże się z wyższymi kosztami.
"Nie mamy jeszcze kompletu informacji, bo część należącej do Lotosu zanieczyszczonej ropy nadal znajduje się w systemie przesyłowym. PERN przygotowuje odpowiednie blendy surowca, a do Gdańska trafia ropa uzdatniona, dostawy rurociągowe realizowane są w pełnej wysokości kontraktowej" - powiedział.
Wiceprezes podkreślił jednocześnie, że wyższe koszty zakupu ropy w kontraktach spotowych, w porównaniu do dostaw terminowych rurociągiem, to tylko jedna ze składowych podwyższonych kosztów będących efektem "kryzysu chlorkowego".
"Największą składową tych dodatkowych kosztów są operacje logistyczne, które w dużej części są dopiero przed nami, dotyczące magazynowania i blendowania ropy, a także zwiększonego zużycia środków ochrony instalacji rafineryjnych" - wyjaśnił.
Jak dodał, Lotos przedstawił już swoim dostawcom notyfikację, że będzie występował z roszczeniami związanymi z tym kryzysem.
"Żeby te roszczenia były skuteczne, musimy przedstawić konkretne liczby, oparte na dokumentach. Będziemy do tego gotowi w momencie, gdy będziemy w stanie powiedzieć, ile te dodatkowe koszty wyniosą. Mam nadzieję, że nastąpi to do końca 2019 roku" - podsumował Kawula.
Grupa Lotos jest zintegrowanym pionowo koncernem naftowym, który zajmuje się poszukiwaniem i wydobyciem ropy naftowej, jej przerobem oraz sprzedażą hurtową i detaliczną wysokiej jakości produktów naftowych. Skonsolidowane przychody ze sprzedaży sięgnęły 30,2 mld zł w 2018 r.