Gazprom w ubiegłym tygodniu wbrew oczekiwaniom, po zakończeniu konserwacji gazociągu Nord Stream, wznowił dostawy gazu tą drogą. Nie oznacza to jednak końca problemów. Rosja nie powiedziała bowiem ostatniego słowa.
Gazprom zapowiedział, że od 27 lipca wstrzymuje pracę jeszcze jednej turbiny gazociągu, co będzie skutkowało kolejnym ograniczeniem przepływu gazu do Europy Zachodniej. Jak donosi RMF FM, rosyjski koncern spełnił swoje groźby i zredukował przesył do 20 proc., czyli do 33 mln metrów sześciennych gazu dziennie.
Po ogłoszeniu decyzji przez Gazprom gwałtownie zaczęły rosnąć ceny gazu w Europie. Sierpniowe kontrakty na holenderskim hubie TTF.
W środę ok. 13 gaz z dostawą w sierpniu po podwyżce kosztuje niemal 200 euro za MWh. Kontrakty wrześniowe zdrożały w takim samym stopniu do 203,150 euro za MWh.
Dla porównania - jeszcze w piątek kontrakty sierpniowe były wyceniane na 159,9 euro za MWh. Najwięcej za gaz TTF trzeba było zapłacić w tym roku na początku marca, kiedy cena doszła do 199 euro.
Rosja podtrzymuje kryzys energetyczny w Europie. Celowo podsyca niepokój w UE. Jak wskazują analitycy Pekao, oznacza to potężne wzrosty cen gazu i energii elektrycznej w ostatnich dniach. Inflacja to jedno, możliwość prowadzenia działalności gospodarczej - drugie - piszą.
Putin chce wywołać "reakcję łańcuchową" uderzając w ważną gospodarkę UE. Według cytowanej przez "Financial Times" analizy doradcy ministerstwa finansów Niemiec, Toma Krebsa, kryzys energetyczny może kosztować Niemcy spadek PKB - w różnych scenariuszach - od 5,2 do 12 proc. Recesja w tym kraju na zasadzie naczyń połączonych odbije się również na innych krajach. EBC i KE szacują, że spadek spożycia gazu o 30 proc. to utrata 2 pkt proc. aktywności gospodarczej.