"Notujemy zarówno wzrost liczby zleceń, jak i szybszą reakcję wierzycieli z sektora MŚP w przypadku braku płatności. W porównaniu z lutym 2020 roku, czyli ostatnim pełnym miesiącem bez epidemii, liczba spraw zleconych nam do windykacji wzrosła o blisko połowę, a ich wartość o prawie 30%. Przybyło też spraw o krótkim terminie przedawnienia. O ile w lutym długi przedterminowe do 30 dni stanowiły niecałe 13% wszystkich zleceń, to w maju było to już ponad 18%. W tym wypadku za wzrost odpowiadały firmy z sektora MŚP" - powiedział prezes firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso Jakub Kostecki, cytowany w komunikacie.
Banki, firmy pożyczkowe czy telekomunikacyjne zawsze reagowały szybko na brak zapłaty, natomiast MŚP wykazywały się dużą tolerancją dla dłużników. Koronawirus w pierwszej chwili zmienił to podejście. Przedsiębiorcy szybciej zaczęli dochodzić należności, aby ratować swoje firmy. Zwłaszcza że obecnie banki z rezerwą finansują MŚP, obawiając się, że może to być ostatni kredyt przed zamknięciem firmy, podkreślono.
Jednak pod koniec maja eksperci Kaczmarski Inkasso zaobserwowali, że część wierzycieli z sektora MŚP wraz z odmrażaniem gospodarki znowu zaczęła pobłażać niesolidnym kontrahentom i wyczekiwać dłużej na zapłatę faktur. Skłania ich do tego rosnący optymizm co do osiąganych przychodów w najbliższym czasie. Potwierdzają to wyniki 2. fali badania "KoronaBilans MŚP", przeprowadzonego przez IMAS International na zlecenie Krajowego Rejestru Długów. Niepokój o to, że w najbliższych trzech miesiącach zmaleją przychody, wyraża 64% przedsiębiorców. Miesiąc wcześniej, w 1. fali badania, odczucia takie miało 79% ankietowanych, wskazano także w materiale.
"Jednocześnie to samo badanie pokazuje, że nadal dwie trzecie przedsiębiorców obawia się, że będzie mniej zarabiać. Gdy dopływ gotówki maleje, tym ważniejsza jest dbałość o utrzymanie płynności finansowej. Dlatego, gdy dłużnicy składają deklaracje, że uregulują zaległości, jak tylko otrzymają dofinansowanie albo kredyt z banku, należy podchodzić do tego z dystansem i ocenić, na ile jest to wiarygodna deklaracja. Nasi negocjatorzy w rozmowach z dłużnikami potrafią rozpoznać bez trudu, kiedy jest to wymówka, a kiedy prawda" - dodał Kostecki.
Trend wzmożonego odzyskiwania należności widać natomiast w przypadku windykacji online. Na koniec marca, czyli po dwóch tygodniach zamknięcia gospodarki, Kaczmarski Inkasso odnotowało wzrost o 21,4% spraw zleconych przez aplikację WinGO.pl. Średnia wartość zlecenia online w styczniu wynosiła 17,5 tys. zł, w marcu 19,8 tys. zł, a w kwietniu 23,2 tys. zł. Na wzrost popularności zlecania windykacji przez aplikację wpływa wygoda i szybkość operacji, co w przypadku małych przedsiębiorców ma duże znaczenie, podano również.
Eksperci Kaczmarski Inkasso szacują, że zdolność konsumentów do spłaty zobowiązań zmniejszyła się o ok. 10%. Nie jest to więc znacząca obniżka. Część osób straciła pracę albo otrzymuje niższe wynagrodzenie, ewentualnie pracodawca przestał wypłacać premie, które w kalkulacjach przy braniu kredytów czy zakupach ratalnych miały być źródłem spłaty.
"Liczba wierzytelności konsumenckich zmniejszyła się, ponieważ spadła sprzedaż w bankach, u operatorów telefonicznych czy w telewizjach cyfrowych. Ale szacujemy, że odmrożenie gospodarki sprawi, iż szybko wróci to do normy. Będzie też mniej transakcji sprzedaży wierzytelności, ponieważ większość firm ograniczyła inwestycje w kupno takich pakietów, a oferowane ceny nie spełniają oczekiwań wierzycieli. To na pewno spowoduje, że wzrośnie liczba zleceń windykacyjnych, bo wierzyciele nie zrezygnują z odzyskania pieniędzy. Jeśli nie będą mogli tych długów sprzedać, będę więcej windykować sami albo zlecą taką windykację na zewnątrz" - podsumował Kostecki.