Jak grzyby po deszczu rośnie liczba marketów Dino. Na koniec roku polska sieć, która rzuca rękawicę portugalskiemu właścicielowi Biedronki, liczyła już 977 sklepów. W 2018 roku na mapie Polski przybyły 202 markety.
Na tym władze Dino nie zamierzają poprzestać. W tym roku otwartych ma być jeszcze więcej sklepów. Na ten cel jest też więcej pieniędzy.
"W 2019 roku będziemy kontynuować program inwestycyjny, a jego wartość szacujemy na około 850 mln zł. Planujemy otwarcie większej liczby sklepów niż w 2018 roku oraz kolejne inwestycje w centra dystrybucyjne i moce produkcyjne" - wskazuje w liście do akcjonariuszy prezes Szymon Piduch.
Na inwestycje spółka planuje wydać o ponad 200 mln zł więcej niż w 2018 roku. Było to 634 mln zł. Prezes wskazuje, że dzięki temu powstało 3,4 tys. nowych miejsc pracy. Na koniec roku zatrudnionych w Dino było 16,5 tys. osób.
- Chcielibyśmy utrzymać szybkie tempo rozwoju naszej spółki w kolejnych latach. Otoczenie rynkowe, sprzyjające polskiemu rynkowi handlu artykułami spożywczymi, w połączeniu z naszym sprawdzonym formatem sklepów dają duże możliwości dalszej ekspansji - podkreśla prezes Dino.
Dodaje, że wraz ze wzrostem skali działania chce pracować nad utrzymaniem wysokiego poziomu sprzedaży. A ta trzeci rok z rzędu rośnie w tempie ponad 30 proc. W 2018 roku łączne przychody przekroczyły 5,8 mld zł wobec 4,4 mld zł rok wcześniej. Przełożyło się to na 307,5 mln zł zysku netto. To o 94 mln zł większa kwota niż w 2017 roku.
Dino zarabia coraz więcej, bo otwiera nowe sklepy, ale i w ramach już istniejących sprzedaż rośnie rok do roku w dwucyfrowym tempie. Jak dodaje prezes Piduch, klienci częściej robią zakupy, a do do tego wartość przeciętnego paragonu jest wyższa.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl