"Jestem przeciwny inicjatywie zniesienia tego limitu. Zostanie ona przeniesiona w praktyce na pracodawców (podobnie jak duża część PPK), a zatem będzie to dla nich kolejny koszt. Zaś z perspektywy pracowników będzie zachęcać do arbitrażu podatkowego: poprzez poszukiwanie korzystniejszej formy zatrudnienia lub ucieczki z polskiej rezydencji podatkowej" - powiedział Kluza podczas zorganizowanej przez Instytut debaty eksperckiej pt. "Państwo jako właściciel i regulator".
Jak zauważył Borysław Czyżak z Fundacji Służby Rzeczpospolitej, osoby najbardziej majętne poradziłyby sobie z tym problemem, bo mają najlepszy dostęp do optymalizacji podatkowej lub mogą zmienić rezydencję podatkową przenosząc się do innego kraju, natomiast uderzyłoby to przede wszystkim w mniej zamożną klasę średnią.
"Negatywnym skutkiem byłoby obciążenie przyszłych pokoleń wypłatami wysokich emerytur, a dodatkowo zwiększyłoby nierówności społeczne, bo nastąpiłoby rozwarstwienie dochodów emerytalnych. Skutkiem mogłyby być nawet niepokoje społeczne, co rodziłoby trudne do przewidzenia konsekwencje polityczne dla stabilności państwa" - wskazał prezes Fundacji Przyjazny Kraj Tomasz Prusek, podczas debaty.
"To byłoby ostateczne podważenie kontraktu emerytalnego państwa z obywatelami" - podsumował prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Cezary Kaźmierczak.
Prawo i Sprawiedliwość (PiS) wycofało się wczoraj wieczorem z pomysłu likwidacji limitu.