Polska miała już kobietę-premiera, kanclerzem Niemiec od wielu lat jest Angela Merkel, a szefową Europejskiego Banku Centralnego Christine Lagarde. Kobiety kierują już największymi instytucjami świata i są w centrum wydarzeń politycznych, ale w polskim biznesie ciągle jest ich mało.
- Kiedyś za bycie kobietą dostawało się u potencjalnych pracodawców punkty karne, a teraz w rekrutacji na najwyższe stanowiska często jest to atut - zauważa w rozmowie z money.pl Grażyna Piotrowska-Oliwa, kilkukrotnie wyróżniana tytułem menedżera roku, a także uznana w 2009 roku za "najbardziej wpływową kobietę w Polsce”.
Do niedawna szefowa Virgin Mobile, a w przeszłości prezes m.in. PGNiG i Orange, podkreśla jednak, że kobiety doceniane są głównie w prywatnych firmach z zagranicznym kapitałem. - Na polskim podwórku dopiero się tego uczymy - wskazuje.
Statystyki nie kłamią
Widać to po statystykach. Udział kobiet we władzach 140 największych spółek z warszawskiej giełdy wynosił niecałe 14 proc. na koniec 2019 roku - wynika z najnowszego raportu CFA Society Poland.
Autorki opracowania wskazują, że w ciągu ostatniej dekady statystyki nieco się poprawiły, ale mowa o wzroście udziału kobiet o zaledwie 3,8 pkt. proc.
We władzach statystycznej polskiej spółki na koniec 2019 roku zasiadało 11 osób. W tym jedna lub dwie kobiety. Na dodatek głównie w radach nadzorczych, a nie w zarządach.
Bardziej sfeminizowane były duże firmy. Ale i tam udział kobiet nie przekraczał 30 proc. W żadnej spółce natomiast liczba kobiet i mężczyzn we władzach nie była równa.
Autorki raportu zauważają, że jedną z najniższych reprezentacji kobiet we władzach (zaledwie 9,6 proc.) odnotowuje sektor detaliczny. I to mimo faktu, że w całej branży przeważają kobiety. Najbardziej zróżnicowane pod względem płci były władze spółek z sektora finansów (20,2 proc.) i energetyki (18,7 proc.).
Wiele zmieniło się w sektorze nieruchomości. Tam w ciągu dekady udział kobiet we władzach podwoił się z 7 do 14 proc.
Kobiety we władzach? To się firmom opłaca
Jakie znaczenie ma płeć w biznesie? Okazuje się, że całkiem spore.
W raporcie porównano wiele wskaźników finansowych spółek z niskim i wysokim udziałem kobiet we władzach. Dwa wykazały istotne różnice. Spółki, w których było więcej kobiet, charakteryzowały się wyższą marżą zysku netto oraz niższą zmiennością cen akcji niż grupa spółek z najniższym udziałem kobiet we władzach.
Milena Olszewska-Miszuris, prezes zarządu WM Advisory i współautorka raportu CFA Society Poland powołuje się też na badania międzynarodowe pokazujące, że wyższy udział kobiet we władzach spółki może przekładać się na lepsze wyniki finansowe.
- Po pierwsze, korzyści płyną z dywersyfikacji, która wiąże się z różnorodnością kompetencji, doświadczeń i punktów widzenia. Z drugiej strony wyższy udział kobiet we władzach może wskazywać na inną kulturę korporacyjną i lepszą strukturę organizacyjną - dodaje Aleksandra Włodarczyk, traderka w banku Société Générale i także współautorka badań.
Parytety? Nic na siłę
Badania pokazują, że kobiet we władzach przybywa, ale dość wolno. Raczej nie można w najbliższym czasie spodziewać się wielkiego przyspieszenia.
- Do pewnych stanowisk dochodzi się mając konkretną historię zawodową za sobą. Nie mam wątpliwości, że ambitne kobiety będą z czasem dochodziły do władzy. Będzie nas więcej, ale to wymaga cierpliwości - podkreśla Grażyna Piotrowska-Oliwa.
Wskazuje, że coraz więcej kobiet jest świetnie przygotowanych merytorycznie i zdecydowanych na karierę.
- Często kobiety same sobie stawiały bariery, poprzestając na stanowiskach np. dyrektorów finansowych, bojąc się większej odpowiedzialności. W ostatnich latach widać dużą zmianę i to mnie bardzo cieszy - przyznaje.
W tego typu dyskusjach często podnoszona jest kwestia wprowadzenia parytetów, które odgórnie narzucałyby spółkom np. liczbę kobiet, które miałyby znaleźć się w zarządzie czy radzie nadzorczej. Wszystkie komentatorki dość wyraźnie od takich pomysłów się dystansują, wskazując, że problem jest złożony.
- Parytety to rewolucyjne rozwiązanie dla przyspieszenia procesu, który powinien toczyć się ewolucyjnie - komentuje dr Iweta Opolska, dyrektor biura handlu gazem w PKN Orlen.
Zauważa jednocześnie, że gdyby obecne tempu przyrostu udziału kobiet we władzach utrzymało się, to dojście do podziału 50/50 zajęłoby prawie 100 lat. W tym kontekście parytety jako środek zastępczy i wspomagający mogłyby ten proces przyspieszyć.
Co na temat parytetów sądzi kobieta, która stała na czele m.in. jednej z największych państwowych spółek? - W żaden sposób nie czuję się gorsza od mężczyzn. Wystarczy, że będę miała te same warunki konkurencyjne. Mogę stanąć do rywalizacji w konkursach o najwyższe stanowiska i nie są mi potrzebne do tego parytety - przekonuje Grażyna Piotrowska-Oliwa.
Dodaje, że nie wyobraża sobie, by kiedyś miała mieć do wyboru jednego z dwóch menedżerów i musiałaby wziąć merytorycznie gorszego ze względu np. na parytet płci.
- Wpychanie na siłę kobiet do zarządu czy rady nadzorczej nie ma sensu. Kobiety często nie pchają się na afisz, nie rozpychają się, nie lubią ryzykować. Ale parytety nie są rozwiązaniem - podkreśla.