Święta i koniec roku są okazją do zadumy i podsumowań. Dla dzieci jednak aspekt metafizyczny jest nieistotny. Ich interesuje tylko co znajdą pod choinką lub choineczką - jak mawiają specjaliści od zdrabniania z branży telefonii komórkowej. Podobnie jest z inwestorami giełdowymi.
Dla nich często nie liczy się, kto jest prezesem spółki, jakie są wyniki finansowe, ani - o zgrozo - co firma produkuje lub jakie usługi dostarcza. Pod bezdusznymi skrótami typu: CPA, PKM, UML i WDX widzą tylko świece, trójkąty, albo w najlepszym wypadku wybicie ponad wstęgę Bollingera.
Chyba nigdzie, tak jak na rynku kapitałowym emocje nie łączą się z zimnym wyrachowaniem, a naiwność z twardym stąpaniem po fundamentach. Bo giełda to gra. Nie można o tym zapominać. Tam gdzie ktoś wygrywa, ktoś musi również przegrać. Nieprzypadkowo w tekście pojawił się cytat z reklamy. Bo rynek kapitałowy to również marketing.
Spójrzmy chociażby na wyniki ostatniej sesji przed świętami. Ambra wzrost o ponad 5 proc. Wiadomo Sylwester już wkrótce więc co kupić jeśli nie szampana. Millenium jak już wystawiło najwyższą choinkę w Europie przed pałacem PKiN w Warszawie, to niech sobie rośnie o te 4 proc. BOŚ też do góry, bo przecież ochrona środowiska i Szwedzi, to renifery. A jak renifery to święta. Capital Partners to chyba z kolei najlepszy przykład „marketingu szeptanego”. I tylko TP SA wyłamała się ze schematu, ale jej to chyba nie lubią wszyscy za ten zero kierunkowy, co doprowadza do szału, nie tylko inwestorów giełdowych.
Dzieci kiedyś dorastają, tak jak dojrzewa nasz rynek. Pojawiły się nowe instrumenty, jest notowanych coraz więcej spółek. Przybywa również inwestorów, o czym świadczą poziomy obrotów. Dlatego bardzo łatwo z optymizmem patrzeć w przyszłość. I na pewno te dwadzieścia procencików znajdzie się za rok, pod choineczką…